Andre Martins: Ricardo Sa Pinto zaraża wszystkich wokół swoją pasją [WYWIAD]

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Andre Martins (z prawej)
Andre Martins (z prawej) Pawel Relikowski / Polska Press
Nigdy nie grałem w lidze tak wyrównanej jak polska. Tu każdy może wygrać z każdym. Chcę pomóc Legii w zdobyciu dubletu - zapowiada Andre Martins, były zawodnik m.in. Sportingu Lizbona i Olympiakosu Pireus. Były reprezentant Portugalii w rozmowie z Tomaszem Dębkiem opowiada m.in. o znajomości z trenerem Sa Pinto, grze u boku Cristiano Ronaldo i świętach w Portugalii.

Kontrakt z Legią podpisał pan ponad trzy miesiące temu. Jak czuje się pan w klubie?
Świetnie. Uwielbiam ludzi, którzy pracują w Legii. Mam dobre relacje z kolegami z szatni. Wszyscy pomogli mi w aklimatyzacji. Podoba mi się też Warszawa. Jestem tu bardzo szczęśliwy.

Jest pan wychowankiem Sportingu Lizbona, grał też m.in. w Olympiakosie Pireus. Jak wygląda Legia w porównaniu z tymi klubami?
Każdy z nich to wielki klub z bogatą historią i rzeszą kibiców. Cieszę się, że mogę reprezentować takie drużyny. W Legii, tak samo jak w Sportingu i Olympiakosie, zawsze walczy się o najwyższe cele. Mamy zapewnione bardzo dobre warunki do treningów i rozwoju. W porównaniu do moich poprzednich klubów Legia na pewno nie ma się czego wstydzić.

A jeśli chodzi o poziom piłkarski?
Nigdy nie grałem w bardziej wyrównanej lidze od polskiej. Każdy może wygrać z każdym. I nie są to tylko puste słowa. Ostatni zespół w tabeli wygrywa z pierwszym i nie jest to ogromna sensacja. W Portugalii czy Grecji takie sytuacje praktycznie się nie zdarzają, różnica umiejętności pomiędzy czołówką i resztą ligi jest dużo większa. W Polsce mocniej stawia się też na grę siłową. Niektórzy mogą pomyśleć, że brakuje tu jakości, ale to nieprawda. Żeby wygrywać, trzeba umieć grać w piłkę, a do tego być świetnie przygotowanym fizycznie i maksymalnie zaangażowanym. Wcale nie gra się tu łatwo.

>> DOMINIK NAGY: WCALE NIE JESTEM AROGANTEM. ZYSKUJĘ PRZY BLIŻSZYM POZNANIU [WYWIAD] <<

Wielu obawiało się, że z pana warunkami fizycznymi może być w naszej lidze trudno. Jak po kilkunastu meczach czuje się pan w starciach z rosłymi przeciwnikami?
Rywale faktycznie często są wysocy i silni. Ale zawodnicy tacy jak ja, Sebastian Szymański czy Dominik Nagy mają inne atuty. Nadrabiamy braki w warunkach fizycznych szybkością, sprytem i techniką. Chyba radzimy sobie z tym całkiem nieźle.

Cztery żółte kartki w 11. spotkaniach ligowych to dowód na to, że nie da się pan zastraszyć silniejszym rywalom?
Zastraszyć się nie dam, zawsze będę walczył. Ale jeśli chodzi o kartki, to po prostu tak wyszło. Cóż, to część gry. Wspierałem drużynę spoza boiska.

Do Legii przekonali pana trener Ricardo Sa Pinto i Vadis Odjidja-Ofoe, z którym zaprzyjaźnił się pan w Grecji?
Tak było. Najpierw zadzwonił do mnie trener. Powiedział, że przydałbym się w jego drużynie. Że mogę pomóc Legii i chciałby mnie w swoim zespole. Znam go dobrze z czasów Sportingu, więc potraktowałem tę propozycję poważnie. Zanim się zgodziłem, napisałem jeszcze do Vadisa. „Mam okazję przejść do Legii, co o tym myślisz?” Odpisał, że nie mam się nawet nad czym zastanawiać. Że na pewno mi się tam spodoba, szybko pokocham klub, miasto i kibiców. Polecał, bym spróbował i życzył powodzenia. Po takiej rekomendacji łatwo było się zdecydować. (śmiech) Gdybym myślał tylko o pieniądzach, przyjąłbym ofertę z Arabii Saudyjskiej. Miałem też propozycje z Turcji i Portugalii. Ale chciałem spróbować w Legii.

>> MARKO VESOVIĆ: WOLĘ GRAĆ O TROFEA W POLSCE NIŻ O UTRZYMANIE W SILNIEJSZEJ LIDZE [WYWIAD] <<

Sa Pinto zna pan pewnie najlepiej w całej drużynie. Jaki to według pana trener?
W Sportingu pracowaliśmy razem ponad sześć lat temu. Od tamtego czasu bardzo rozwinął się jako szkoleniowiec. Jedno pozostało niezmienne, jego pasja do futbolu. I to, jak zaraża nią swój sztab i zawodników. Chce, żeby każdy był zaangażowany w sprawy zespołu. To nie tylko moja opinia, od wielu osób słyszałem, że Legia pod jego wodzą staje się coraz lepsza. Myślę, że Sa Pinto jest właściwą osobą na właściwym miejscu i poprowadzi nas do sukcesów.

Trener ma wielką pasję i portugalski temperament, ale budowę drużyny zaczyna od obrony. Właśnie na defensywę zwraca największą uwagę podczas treningów?
Tak, ale trudno z tym polemizować. W ostatnich meczach nie traciliśmy bramek, a to przekłada się na wyniki. Jeśli zachowasz czyste konto, zdobędziesz co najmniej punkt. A kiedy skupiasz się tylko na ataku, to nawet kiedy strzelisz dwa gole, łatwo możesz stracić trzy i wrócić do domu z niczym. Rozumiem, dlaczego trener buduje drużynę od tyłu. Idzie mu to bardzo dobrze. Jesteśmy coraz lepsi, poprawimy się w każdym elemencie gry.

Jaki jest Sa Pinto, kiedy nie otaczają was kamery i mikrofony?
Chce być dla swoich zawodników nie tylko szefem, ale też przyjacielem. Albo ojcem. Można do niego przyjść z każdym problemem, również takim spoza boiska, a on postara się pomóc. Interesuje się tym, co robimy poza treningami. Zawsze znajdzie czas na to, żeby porozmawiać. Ufamy mu, to buduje więź w szatni. Jest też otwarty na dyskusję. Kiedy nie zgadzam się z nim w jakiejś kwestii taktycznej, mogę zapytać, czy nie lepiej byłoby to zrobić w inny sposób. Najważniejsze jest dla niego dobro drużyny. To nie tylko dobry trener, ale też człowiek.

Jaką ma opinię w Portugalii? Odnosił sukcesy jako piłkarz, ale jak na trenera jest wciąż młody, a nigdzie nie pracował dłużej niż sezon.
W kraju jest powszechnie znany i szanowany. Piłkarzem był bardzo dobrym, jako trener też wykonywał dobrą robotę. Ma swoją markę.

ciąg dalszy wywiadu na następnej stronie
Pan grał w młodzieżowych reprezentacjach Portugalii, a w seniorskiej zaliczył dwa mecze. Jak wspomina pan występ w jednej drużynie z Cristiano Ronaldo?
To lider, niesamowita postać. Nie tylko w meczach, na treningach też. Inspiruje wszystkich dookoła tym, jak mocno pracuje. Pomaga młodszym zawodnikom wejść do drużyny, jak prawdziwy kapitan. Ja też skorzystałem na jego radach. Zespół z CR7 zawsze będzie lepszy od tego, w którym go nie ma.

W meczach Ligi Narodów z Polską i Włochami musieliście sobie jednak radzić bez niego.
Mamy młodą drużynę z wieloma utalentowanymi zawodnikami. Nie jest łatwo grać przeciwko Portugalii. Polska próbowała, walczyła o trzy punkty. Moim zdaniem w obu meczach byliśmy minimalnie lepsi. Zdobyliśmy w nich cztery punkty i udało nam się wygrać grupę.

Jak widzi pan swoją przyszłość w Legii?
Jestem tu szczęśliwy. Skupiam się na tym, żeby grać jak najlepiej. O niczym innym nie myślę. Chcę pomóc drużynie w zdobyciu mistrzostwa i Pucharu Polski, a przy tym rozwijać się jako zawodnik. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość, ale walizek nie pakuję.

>> SANDRO KULENOVIĆ: KAŻDY MOŻE NAUCZYĆ SIĘ POLSKIEGO. WIĘCEJ ZŁAPAŁEM W SZATNI NIŻ NA LEKCJACH [WYWIAD] <<

Znalazł pan już mieszkanie na stałe w Warszawie?
Znalazłem, bardzo mi się podoba. Zadomowiłem się już w mieście. Poznałem kilka miłych miejsc, w których mogę zjeść lunch czy spędzić czas z chłopakami z drużyny. Wszystko jest jak najbardziej OK.

Na święta wraca pan jednak do Portugalii?
Tak, w Warszawie na razie jestem sam. Święta i Sylwestra spędzę w Portugalii z rodziną.

Jak wygląda Boże Narodzenie w waszym kraju?
Wiele zależy od regionu. Moi rodzice są z północy, urodziłem się w Santa Maria da Feira, ok. 35 km od Porto. 24 grudnia jemy kolację wigilijną, po której niektóre rodziny idą do kościoła. Prezenty otwieramy po północy. Wigilię spędzamy tylko z najbliższą rodziną, w moim przypadku to rodzice i brat. Boże Narodzenie obchodzimy już w szerszym gronie. Zaczynamy od lunchu około 14. Jemy, rozmawiamy, odpoczywamy. To wyjątkowy czas w roku.

Macie tradycyjne świąteczne potrawy?
Na północy jemy głównie ryby. Na przykład bacalhau, czyli suszonego i solonego dorsza. To najbardziej popularne świąteczne danie. Wiele zależy jednak od rodziny. Niektórzy przygotowują dwa talerze, jeden z rybami, drugi z mięsem.

>> DOM, RODZINA I... NIEBIESKA BIELIZNA, CZYLI ŚWIĘTA WEDŁUG PORTUGALSKICH SZWAGRÓW Z LEGII <<

A tradycje czy przesądy?
Wiele rodzin po wigilijnej kolacji idzie wspólnie do kościoła, a po powrocie zajada się słodyczami. Piłkarze muszę jednak uważać, żeby nie przesadzić. (śmiech) Specjalnych przesądów nie mamy. Najbardziej wyjątkowe w tym czasie jest to, że spędza się go z rodziną, której często długo nie widzimy i kontakt mamy tylko telefoniczny. Ważne, żeby jak najlepiej to wykorzystać.

Sylwestra i Nowy rok też spędzacie z rodziną, czy raczej w gronie przyjaciół?
Szczerze mówiąc, w tym roku po raz pierwszy w dorosłym życiu będę mógł świętować Sylwestra. W poprzednich klubach święta mieliśmy wolne, ale zaraz po nich - 27 lub 28 grudnia - wracaliśmy do treningów. Pierwszy mecz graliśmy już około 2 stycznia. O imprezach czy wyjściu ze znajomymi nie było więc mowy. Dla mnie to nowość, więc szczerze mówiąc nie wiem jeszcze, jak spędzę ten dzień. Prawdopodobnie w gronie przyjaciół.

Dossa Junior i Helio Pinto, Portugalczycy grający w Legii kilka lat temu, mówili, że przesądem jest w Portugalii witanie Nowego Roku w nowej niebieskiej bieliźnie. W pana regionie to też popularne?
(śmiech) To prawda, niektórzy tak robią. Ale ja nie. Nie mam żadnych przesądów. Jestem religijną osobą, 1 stycznia zawsze poświęcam trochę czasu na modlitwę. Prośbę o zdrowie, ale przede wszystkim podziękowanie Bogu za to, co mam.

Rozmawiał Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

>> NAJPIĘKNIEJSZA WALKA W HISTORII MMA? ZAWODNICZKI, KTÓRYM URODY ZAZDROSZCZĄ RING GIRLS [ZDJĘCIA, GALERIA] <<

Sebastian Szymański: Jesteśmy na dobrej drodze do tego, by zająć pozycję lidera ekstraklasy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24