Kogel-mogel na VAR-ze. Marek Papszun ma pretensje do sędziów po meczu Widzew Łódź - Raków Częstochowa

Kontrowersji i wątpliwości było już w tym sezonie dużo. W minionej kolejce do grona krytyków po raz kolejny włączył się trener Marek Papszun, którego Raków Częstochowa zremisował 0:0 w Łodzi z Widzewem.

- W takim meczu, gdy pada remis, zawsze się roztrząsa różne sytuacje. Tutaj było tak samo. W 47 minucie był ewidentny faul w polu karnym na Ivim Lopezie. Nie wiem, po co są te wszystkie szkolenia, gdzie uczula się nas na „stemple”, a potem jest to nierespektowane i inaczej gwizdane przez sędziów - stwierdził szkoleniowiec wicemistrzów Polski. - Takie zagrania powinny być rozstrzygane tak, jak nas wszystkich edukują, a zamiast tego mamy jakiś kogel-mogel. To zdarzenie w polu karnym, tam działa system VAR... Mam nadzieję, że kiedyś szczęście odda nam te sędziowskie sytuacje.

Marek Papszun analizował też drugą akcję, która wzbudziła wiele emocji. Chodziło o starcie Łukasza Zjawińskiego z Franem Tudorem po błędzie Vladana Kovacevicia. Widzewiak zabrał piłkę bramkarzowi i biegł w kierunku pustej bramki. Zawodnik Rakowa zaatakował go z tyłu, a sędzia na monitorze sprawdzał, czy nie wchodzi w grę faul i to na czerwoną kartkę. Ostatecznie wznowił grę bez konsekwencji dla gości.

- Sędzia mówił, że niepotrzebnie wołali go do VAR - ujawnił Papszun. - „Zjawa” chciał wymusić rzut karny. Dotknięcie w plecy to nie jest popchnięcie. Nakrył go ręką, normalna walka o piłkę.