Prof. Jan Moll - ten, który utorował drogę do sukcesów Relidze

Anna Gronczewska
archiwum Dziennika Łódzkiego
50 lat temu prof. Jan Moll jako pierwszy Polak przeszczepił serce. Stało się to trzynaście miesięcy po tym, gdy pierwszego w historii przeszczepu dokonał w Kapsztadzie prof. Christiaan Barnard.

Lista zasług prof. Jana Molla jest długa. Przeszczepił serce. Jako pierwszy w Polsce wszczepił sztuczną zastawkę, dokonał koronografii i wszczepił by-passy.

- Łódzki przeszczep serca był nie tylko pierwszym w Polsce, ale na pewno jednym ze stu pierwszych wykonanych na świecie, pierwszym w Europie Wschodniej - twierdzi prof. Jacek Moll, syn profesora, wybitny kardiochirurg dziecięcy.

Życie Jana Witolda Molla pokazuje historię człowieka, dla którego najważniejsza była medycyna i pacjent. Pochodził z Kujaw. Urodził się 24 października 1912 roku. Jego ojciec Tadeusz był farmaceutą, prowadził aptekę. Młody Jan dorastał w Inowrocławiu. Tam skończył gimnazjum, a potem wyjechał na studia medyczne. Studiował w Poznaniu, we Francji, a dyplom lekarza uzyskał w 1939 roku na wydziale lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego.

W czasie wojny młody lekarz Jan Moll znalazł się w Kazanowie koło Radomia. Tam poznał przyszłą żonę, Izabellę. Była córką właściciela apteki. W czasie okupacji pracował też w szpitalu w Radomiu. Z narażeniem życia leczył rannych żołnierzy Armii Krajowej.

- Po kryjomu leczył rany postrzałowe - opowiadał nam prof. Jacek Moll. - Taką ranę z kolegami zaopatrywali i kładli na nią gips. Tłumaczyli, np. że chłopak złamał nogę. Niemcom nie przyszło do głowy, że na ranę postrzałową można założyć gips!

***

Po wojnie Jan Moll pojechał do Poznania. Rozpoczął pracę w klinice chirurgicznej szpitala im. Józefa Strusia. W 1946 roku uzyskał tytuł doktora medycyny. Zajął się torakochirurgią.

- To był czas, gdy gruźlicę leczyło się chirurgicznie - wyjaśnia prof. Jacek Moll. - Zresztą ojciec sam zaraził się gruźlicą, przeszedł leczenie. A dzięki torakochirurgii zainteresował się sercem.

W latach 50. przyjechał do Polski przedstawiciel amerykańskiej fundacji. Szukał lekarzy, których można by przeszkolić w kardiochirurgii.

Prof. Moll wyjechał na roczne stypendium do Minneapolis. Po powrocie do Polski zaczął myśleć o przeprowadzeniu operacji w tzw. krążeniu pozaustrojowym.

Do tego potrzebne było sztuczne płuco-serce. Zaczął myśleć o skonstruowaniu pompy do krążenia pozaustrojowego. Stało się to możliwe dzięki współpracy z zakładami im. Hipolita Cegielskiego, które produkowały m.in. wagony kolejowe i silniki okrętowe.

Jacek Moll miał 10 lat, gdy chodził z ojcem do „Cegielskiego” na rozmowy z inżynierami. Prace nad aparaturą odbywały się na wpół legalnie. Zastanawiano się nad różnymi rozwiązaniami konstrukcyjnymi. M.in. pompę zasilał silnik od odkurzacza. Prof. Moll nawiązał też kontakt z inżynierem z Warsza-wy, który zajmował się tworzywami sztucznymi. Trzeba było stworzyć silikonowe dreny, którymi z pompy do pacjenta płynęła krew. - Skonstruowanie tej aparatury to przełom w polskiej medycynie - tłumaczy Jacek Moll. - Można było wykonywać operacje na sercu w krążeniu pozaustrojowym. Pacjenci mogli być wreszcie leczeni, wcześniej umierali.

***

W 1963 roku rodzina Mollów zamieszkała w Łodzi. Tu prof. Moll tworzył podwaliny polskiej kardiochirurgii. Został kierownikiem II Kliniki Chirurgicznej Akademii Medycznej w Łodzi w Szpitalu Klinicznym im. dr. S. Sterlinga, potem szefem Instytutu Kardiologii. Jeszcze w latach 50. zrobił habilitację, a potem uzyskał tytuł profesora.

***

4 stycznia 1969 roku doszło do epokowego wydarzenia. Profesor Jan Moll jako pierwszy Polak przeszczepił serce. Stało się to trzynaście miesięcy po tym, gdy pierwszy w historii dokonał tego w Kapsztadzie prof. Christiaan Barnard.

Przygotowania trwały wiele miesięcy. W zespole, który dokonał tej operacji, byli m.in. przyszli profesorowie: Kazimierz Rybiński, Antoni Dziatkowiak i Janusz Zasłonka.

Nowe serce miał dostać 32-letni rolnik spod Łodzi. Cierpiał na ciężką niewydolność serca. Przeszczep był dla niego jedyną szansą. Dlatego wyraził zgodę na operację.

Problemem było znalezieniem dawcy. Któregoś dnia prof. Brzeziński z kliniki neurochirurgii AM w Łodzi powiedział, że wreszcie się znalazł. Był to 27-letni mężczyzna po wylewie, z chorobą mózgu. Nastąpiła u niego śmierć mózgowa. Nieżyjący już prof. Kazimierz Rybiński pobierał serce do przeszczepu, przygotowywał do operacji biorcę. Kiedy okazało się, że jest dawca, prof. Moll był akurat na urlopie w górach. Natychmiast ściągnięto go z Zakopanego.

Przeszczepione serce zaczę-ło pracować. - Byliśmy w euforii! - wspominał profesor Antoni Dziatkowiak, wieloletni kierownik Kliniki Chirurgii Serca i Naczyń Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, który potem sam przeszczepił wiele serc.

Ale po dwóch godzinach serce zaczęło puchnąć. Zalegała w nim krew. W końcu stanęło. Nadciśnienie płucne było tak wysokie, że nie dało się go pokonać.

***

Prof. Jacek Moll twierdzi, że z punktu widzenia technicznego nie była to trudna operacja. Największe trudności były ze sprawami organizacyjnymi. Nieznana była sprawa ochrony immunologicznej. Przez wiele lat na przeszczep serca decydowało się niewiele ośrodków na świecie. Przełom stanowiło wynalezienie w latach 80. cyklosporyny, leku zapobiegającego odrzutowi przeszczepu. Wcześniej stosowano środki sterydowe, które miały objawy uboczne, upośledzały odporność pacjenta. Zwykle pacjenci po przeszczepie serca umierali z powodu infekcji płucnej.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE...

Dziś też wiadomo, że 32-letni rolnik spod Łodzi nie nadawał się do zabiegu. Teraz zakwalifikowano by go najwyżej do jednoczesnego przeszczepu płuca i serca. Serce, które dostał, było za słabe, by tłoczyć krew do płuc. Miał on zaawansowaną chorobę płuc, która wynikała z niewydolności serca. Doszło do nadciśnienia płucnego...

Po przeszczepie zaczęto zarzucać prof. Janowi Mollowi , że eksperymentuje na ludziach.

- Polska to taki kraj, że jak potrzeba odważnych, to nie ma nikogo, a gdy trzeba krytykować, to wszyscy okazują się wybitnymi fachowcami - mówił nam prof. Dziatkowiak. - Nie było klimatu do przeprowadzenia kolejnych operacji. Ale gdyby nie ten przeszczep, to nie byłoby po latach następnego.

Prof. Moll i jego zespół mieli wiele kłopotów. Prof. Rybiński wspominał, że rodzina zmarłego pacjenta złożyła na lekarzy skargę do prokuratury. Twierdziła, że nie było zgody na przeszczep.

- Zgoda była - zapewniał nas prof. Rybiński. - Nie pamiętam już, czy wyraziła ją matka, czy żona pacjenta. Druga z nich była przeciwna. Stąd nieporozumienie. Sam wiele razy byłem przesłuchiwany przez prokuraturę. Nieprzyjemna spra-wa.

Pacjent, któremu serce przeszczepił Barnard, umarł po 18 dniach` od operacji...

Lekarze biorący udział w tej pionierskiej operacji bardzo przeżyli śmierć pacjenta. Prof. Kazimierz Rybiński zmienił specjalizację. Został twórcą polskiej chirurgii endokrynologicznej. Prof. Antoni Dziatko-wiak dokonał przeszczepu serca po 20 latach.

Prof. Jan Moll nie podjął się już nigdy takiego zadania. Jego syn twierdzi, że w zasadzie nie miał możliwości. Prof. Moll nie należał do partii, jako praktykujący katolik kierował kliniką Akademii Medycznej. Nie podobało się to wielu ludziom u władzy. Cieszył się jednak, gdy w 1985 roku prof. Zbigniew Religa dokonał takiego przeszczepu.

Ale zanim Jan Moll prze-szczepił serce, to w 1963 roku wszczepił pierwszą sztuczną zastawkę aortalną. W 1970 roku przeszczepił pierwsze by-passy, czyli pomosty aortalno-wieńcowe. - Wymagało to dużej odwagi, bo śmiertelności przy tego rodzaju zabiegach była wysoka - twierdzi prof. Dziatkowiak.

***

Współpracownicy prof. Jana Molla podkreślali, że poświęcał się bez reszty choremu. Gdy trzeba było, przyjeżdżał do pacjenta w nocy. Takiego samego zaangażowania wymagał od swoich współpracowników. Był znakomicie zorganizowa-ny. Wywodził się z przedwojennej, niemieckiej szkoły chirurgii. - Gdzie szef był carem i Bogiem - dodaje prof. Dziatkowiak. - Ale tak wtedy było w całym świecie chirurgii.

W 1983 r. profesor przeszedł na emeryturę. Potem wykonywał tylko pojedyncze operacje. Rozstanie ze skalpelem bardzo przeżył. - Interesował się muzyką, potrafił zreperować auto, ale nie miał hobby, które zajęłoby go na emeryturze - twierdzi syn.

Na emeryturze Jan Moll przeszedł zawał. Kolejnych kilka lat przeżył w dobrej kondycji. W 1990 r. pojechał z żoną do Wrocławia na zjazd mikro-chirurgów. Po bankiecie wrócili do pokoju hotelowego. Położył się na łóżku. Do wychodzącej z łazienki żony powiedział: „Iza, jaka ty jesteś piękna i urocza”. Podeszła do męża, chwyciła za rękę, by podziękować za te słowa. W tym momencie profesor Jan Moll umarł. Na serce.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prof. Jan Moll - ten, który utorował drogę do sukcesów Relidze - Plus Dziennik Łódzki

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl