Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szpital nie przyjął ofiary wypadku, bo bał się koronawirusa? Wykrwawiła się na śmierć

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Jaroslaw Jakubczak/ Polska Press
64-letnia kobieta zmarła na stole operacyjnym w szpitalu wojskowym we Wrocławiu po tym, gdy padła ofiarą wypadku drogowego. Nieoficjalnie: wykrwawiła się na śmierć. Czy mogła przeżyć, gdyby po wypadku karetki z krwawiącą kobietą nie odesłano ze szpitala przy ul. Kamieńskiego do szpitala wojskowego, na drugim końcu miasta? Czy pacjentki nie przyjęto, bo lekarze bali się zakażenia koronawirusem? - Trwa wyjaśnianie sprawy – odpowiada rzecznik urzędu marszałkowskiego Michał Nowakowski.

Wszystko działo się 16 kwietnia wieczorem. Ofiarą wypadku drogowego była 64 – letnia kobieta. Wpadła pod samochód przy ulicy Bałtyckiej we Wrocławiu - bardzo blisko Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego przy ul. Kamieńskiego. Najpewniej dlatego to właśnie tam, na Szpitalny Oddział Ratunkowy pojechała karetka. Kobieta krwawiła i wymagała pilnej pomocy chirurgicznej. Ale szpital pacjentki nie przyjął.

Według nieoficjalnych informacji, uzasadniano to zagrożeniem epidemicznym. Z Kamieńskiego karetkę przekierowano do szpitala wojskowego przy ul. Weigla. Tu natychmiast lekarze zaczęli operację 64 – latki. Niestety zmarła. Według naszych informacji - z upływu krwi. Nieoficjalnie słyszeliśmy, że obrażenia były takie, że szybka pomoc mogłaby uratować kobiecie życie. Jednak to tylko sugestie dwóch naszych rozmówców, znających tę sprawę.

Przeczytaj także

- Poprosiliśmy pogotowie ratunkowe o wyjaśnienie, dlaczego pacjentka trafiła do nas, a nie do szpitala, do którego było bliżej z miejsca wypadku – mówi nam Marzena Kasperska, rzeczniczka szpitala wojskowego. - Pogotowie bada sprawę – przyznaje rzecznik marszałka Dolnego Śląska Michał Nowakowski. Ale jakie są efekty tego badania, na razie nie wiadomo. Wiemy, że pogotowie poprosiło o informację w sprawie szpital, który odesłał pacjentkę – rzekomo nawet nie badając jej. Z Kamieńskiego odpowiedź przyszła. Ale jaka? Tego nam nie powiedziano. Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego odesłał nas do rzecznika marszałka, a ten zapewnił, że sprawa jest cały czas wyjaśniana.

Szpital przy Kamieńskiego rzeczywiście miał problemy z funkcjonowaniem za sprawą koronawirusa. Dokładnie pięć dni przed wypadkiem przy Bałtyckiej do mediów wysłano oficjalną informację, że nie działa m. in. blok operacyjny i oddział chirurgiczny, a Szpitalny Oddział Ratunkowy „zabezpiecza tylko pilne przypadki”. Tyle, że wykrwawiająca się ofiara wypadku, której życie było zagrożone, to bezspornie przypadek pilny. Nie odpowiedziano nam na pytanie, ile z ograniczeń z 11 kwietnia obowiązywało jeszcze w dniu wypadku czyli 16 kwietnia.

Sprawę wypadku z ul. Bałtyckiej bada prokuratura, choć sam wątek odesłania pacjentki z SOR nie jest badany.

Ważne informacje o koronawirusie

Nie przegap tych informacji

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska