Wewnętrzne spory rozsadzają Konfederację. Czy to początek końca partii w dotychczasowym kształcie?

Joanna Grabarczyk
Joanna Grabarczyk
"Mentzen robi totalne czystki w partii. Za Korwina wolno było mieć jeszcze swoje własne zdanie. Dzisiaj osoby w partii, które nie zgadzają się z prezesem, są eliminowane."
"Mentzen robi totalne czystki w partii. Za Korwina wolno było mieć jeszcze swoje własne zdanie. Dzisiaj osoby w partii, które nie zgadzają się z prezesem, są eliminowane."
Jedną z najpoważniejszych decyzji nowego prezesa partii Nowa Nadzieja, znanej wcześniej jako KORWiN, Sławomira Mentzena, było ogłoszenie w partii prawyborów, które miały wyłonić kandydatów do objęcia „jedynek” na listach wyborczych w wyborach parlamentarnych 2023. Prawybory zakończone w sobotę 4 lutego pozostawiły jednak po sobie wiele niewiadomych. Wszystko za sprawą wewnętrznych konfliktów targających formacją.

Czy konfederacja się rozpadnie?

Jeszcze w październiku 2022, kiedy Sławomir Mentzen obejmował stanowisko szefa partii Nowa Nadzieja (wtedy – KORWiN), wydawało się, że konflikt pomiędzy nim a trójką parlamentarzystów: Arturem Dziamborem, Dobromirem Sośnierzem i Jakubem Kuleszą, którzy w kwietniu 2022r. opuścili szeregi KORWiN i założyli własną partię Wolnościowcy, jeszcze da się zażegnać. Zarówno przedstawiciele KORWiN jak i Wolnościowców deklarowali jeszcze wtedy chęć współpracy.

Z biegiem tygodni i miesięcy sytuacja uległa jednak dramatycznemu pogorszeniu. Zarzewiem konfliktu stały się miejsca na listach wyborczych. Ich los, pomimo prawyborów, które miały miejsce, nadal nie jest przesądzony. Wiele kontrowersji wzbudziły również informacje dotyczące przebiegu prawyborów, które przedostały się do mediów. Aby zrozumieć, na czym polegają bieżące spory targające Konfederacją, należy wyjaśnić, kto jest kim w tej formacji.

Dramatis personae, czyli kto jest kim w Konfederacji?

Konfederację jako odrębną partię (pełna nazwa ugrupowania: Konfederacja Wolność i Niepodległość) tworzą obecnie 4 partie:

  • Nowa Nadzieja – wcześniej znana pod nazwą KORWiN – na której czele od października 2022 roku stoi Sławomir Mentzen;
  • Wolnościowcy, wśród których jest trójka parlamentarzystów: Artur Dziambor, Dobromir Sośnierz i Jakub Kulesza, którzy w kwietniu 2022 odłączyli się od ówczesnej partii KORWiN wskutek sprzeciwu wobec prorosyjskich w wymowie wypowiedzi ówczesnego prezesa partii, Janusza Korwin-Mikkego;
  • Konfederacja Korony Polskiej, której założycielem był Grzegorz Braun;
  • Ruch Narodowy, kojarzony najbardziej z postaciami Roberta Winnickiego i Krzysztofa Bosaka.

Konfederacja jako całość posiada ciało decyzyjne, jakim jest Rada Liderów. W ramach ustaleń pomiędzy członkami tejże, „jedynki” na listach wyborczych ustalone były już w 2021 roku. Do podziału było w sumie 41 okręgów. 20 miejsc spośród nich przypadać miało partii KORWiN – dziś Nowej Nadziei.

Jednakże uchwała, o której mowa, nie zakładała, że w ramach KORWiN dojdzie do rozłamu, a pod koniec 2022 roku Konfederację będą tworzyć nie trzy, lecz cztery partie. To stało się zarzewiem konfliktu pomiędzy Sławomirem Mentzenem a rozłamowcami w postaci Wolnościowców. Cała sprawa rozchodzi się o trzy okręgi spośród 20 „jedynek” – gdyński, lubelski i katowicki. Zgodnie z uchwałą z 2021 roku, miały one przypadać Dobromirowi Sośnierzowi (Katowice), Arturowi Dziamborowi (Gdynia) i Jakubowi Kuleszy (Lublin).

Sławomir Mentzen nie zgodził się jednak z tą argumentacją. Dowodził, że zgodnie z treścią uchwały, 20 „jedynek” na listach przypada Nowej Nadziei, bo to trzy partie siadały do stołu, kiedy przyszło do podziału miejsc. Co istotne, sama Rada Liderów Konfederacji uchyliła problematyczną uchwałę krótko przed Świętami Bożego Narodzenia w 2022 roku.

Oliwy do ognia dolały zarządzone przez Sławomira Mentzena otwarte prawybory, które miały – wzorem amerykańskim – wyłonić kandydatów, którzy obejmą pierwsze miejsce na listach wyborczych. Do udziału w nich partia zapraszała wszystkich, nie tylko członków Nowej Nadziei, którzy podzielali poglądy i wartości wyrażone w programie partii. Na tej podstawie Wolnościowcy mogli wziąć udział w prawyborach i ubiegać się – niejako wtórnie – o utracone miejsca na listach.

Kontrowersje wokół prawyborów w Konfederacji

Prawybory w partii Nowa Nadzieja rozpoczął zjazd wyborczy 8 stycznia w Lublinie, a zakończył 4 lutego zjazd w Katowicach. Nie przebiegły one jednak gładko. Choć do mediów przedostały się informacje o nieprawidłowościach w ich organizacji, główne zarzuty związane są z samym ich regulaminem, zgodnie z którym możliwe było przekazywanie przez kandydatów swoich głosów poparcia innym kandydatom startującym w tym samym okręgu.

Regulamin prawyborów zakładał, że aby wygrać kandydat musi otrzymać ponad 50% głosów spośród wszystkich oddanych ważnych głosów. Jeżeli w pierwszym głosowaniu żaden kandydat nie uzyskał wymaganej większości głosów, w kolejnych turach głosowań mieli uczestniczyć już tylko kandydaci, z których każdy ma siłę głosu równą liczbie głosów na niego oddanych. Kandydaci zgodnie z wytycznymi regulaminu, musieli głosować w sposób jawny i nie mogli wstrzymać się od głosu. To właśnie oznacza przekazywanie głosów pomiędzy kandydatami.

Przekazywanie głosów – powtórka z rozrywki

Podobne zasady, dotyczące przekazywania głosów przez kandydatów w prawyborach na siebie nawzajem, obowiązywały podczas partyjnych prawyborów na początku 2020 roku, kiedy Konfederacja wyłaniała pomiędzy sobą kandydata na urząd Prezydenta RP.

Doszło wówczas do złamania umów dżentelmeńskich pomiędzy kandydatami partii KORWiN, w efekcie czego głosy trzech kandydatów wspomnianej formacji trafiły, wbrew umowie, nie do czwartego członka tej partii, Artura Dziambora, który zebrał samodzielnie ich największą ilość, lecz wsparły innego kandydata wewnątrz Konfederacji, Grzegorza Brauna. Wobec takiego obrotu sprawy Dziambor przekazał swoje głosy Krzysztofowi Bosakowi. W efekcie ostateczną turę wyborów wygrał Bosak i to on był kandydatem na prezydenta z ramienia Konfederacji.

Dzięki podobnemu zabiegowi możliwe stało się zwycięstwo w tegorocznych prawyborach Nowej Nadziei Stanisława Tyszki, który kandydował w Gdyni. Tyszka dołączył do sejmowego koła Konfederacji dosyć niedawno, bo w listopadzie 2022. Przeciwko niemu stanęli Sylwester Pruś – zasłużony działacz partii Nowa Nadzieja i od blisko sześciu lat szef struktur partii w tym regionie, a także Wojciech Wasiakowski, który do struktur partii w regionie pomorskim dołączył kilka miesięcy wcześniej. Lokalni działacze spodziewali się zwycięstwa Sylwestra Prusia, jako zasłużonego działacza.

Jak jednak informują moi rozmówcy, na kilka dni przed planowanym terminem prawyborów w szeregach partii doszło do pęknięcia, a część działaczy zagłosowała na Wojciecha Wasiakowskiego. Stanisław Tyszka mógł w tym rozdaniu liczyć na wsparcie narodowców, którzy licznie przybyli, by oddać głosy (na co, jak już wspominaliśmy, zezwalał regulamin prawyborów). W rezultacie rozkład głosów przedstawiał się następująco: Stanisław Tyszka w pierwszej turze otrzymał 209 głosów, Sylwester Pruś – 140, a Wojciech Wasiakowski – 126.

Dzięki przekazaniu przez tego ostatniego głosów Tyszce jego zwycięstwo w okręgu stało się faktem. Gdyńskie środowisko Nowej Nadziei zaskoczone zostało jednak dwa dni po tamtejszych prawyborach informacją o tym, że Sylwester Pruś traci stanowisko szefa lokalnych struktur Nowej Nadziei na rzecz Wojciecha Wasiakowskiego.

- Za ten numer obiecano mu również wysokie miejsce na liście, tuż za Tyszką

– słyszę od jednego ze swoich rozmówców.

- Prezes partii Nowa Nadzieja ma prawo powołać prezesa regionu po zasięgnięciu opinii zarządu krajowego. Nie znam motywów tej decyzji. Pozbawienie funkcji nic dla mnie nie zmienia. Polityka to jest gra zespołowa. Podczas prawyborów zostałem wielokrotnie sfaulowany, ale czy ja z tego powodu mam wywracać do góry nogami całą rozgrywkę, bo mnie kopnięto? Nie jest moim celem osłabianie w tej chwili organizacji, do których należę

– komentuje Sylwester Pruś.

Nadmiar kart w urnie wyborczej w Krakowie

Niedługo po zjeździe w Krakowie były kandydat na Prezydenta RP w 2015 roku, Stanisław Żółtek, który walczył o „jedynkę” w tym okręgu, wystąpił z wnioskiem o unieważnienie wyniku prawyborów. Powołał się przy tym na liczne nieprawidłowości podczas ich organizacji, które w jego ocenie miały złamać regulamin prawyborów.

- W Krakowie byłem świadkiem sytuacji, że członek komisji wydał kartę do głosowania, ale pani, która ją odebrała, nie podpisała się na liście wyborców i oddaliła się zagłosować. Do takiej pomyłki doszło kilka razy. W efekcie w urnie znalazło się więcej kart wyborczych niż mamy podpisów na liście. Potwierdzam słowa Stanisława Żółtka, że mówimy o około 10 czy 11 głosach nadwyżki. Nie było tu oszustwa wyborczego, bo nawet gdyby odjąć zwycięzcy, Konradowi Berkowiczowi, tych 10 głosów, i tak wygrywał prawybory, bo nadal miał tych głosów ponad 50%

- tłumaczy całe zamieszanie Roland Czerniawski z partii Nowa Nadzieja, który był szefem Centralnej Komisji Prawyborczej.

Prawybory w Krakowie wygrał Konrad Berkowicz, poseł i zaufany człowiek prezesa partii, Sławomira Mentzena.

Problemy z rejestracją wyborców

Kolejne zastrzeżenia dotyczyły organizacji prawyborów w Toruniu. Tam problemem okazał się formularz rejestracji wyborców, gdyż aby móc zagłosować w prawyborach, konieczna była rejestracja i uiszczenie wpłaty w kwocie 20 złotych.

Krzysztof Czerepiuk, kandydat w prawyborach Nowej Nadziei w Toruniu, wystąpił do Centralnej Komisji Prawyborczej z wnioskiem o zmianę terminu prawyborów i co najmniej o wydłużenie terminu rejestracji i wpłat wyborców w związku z „rażącym zaniedbaniem organizatorów prawyborów”, które w efekcie miało utrudnić niektórym z kandydatów agitację wyborczą i zachęcanie potencjalnych głosujących do udziału w prawyborach.

- Z linkami był problem zarówno podczas prawyborów w Toruniu, jak i w Krakowie. Pracujemy na podstawowym i darmowym systemie rejestracji wyborców, czyli na Google Forms. Osoba, która chce się zgłosić jako potencjalny wyborca, wypełnia formularz Forms, a on nam od razu wpada do tabelki w Excelu, z której potem robimy spis wyborców. Po zgłoszeniu 2500 osób formularz przestał dodawać nowych wyborców. Musieliśmy zareagować szybko, dlatego założony został dodatkowy Formularz, by umożliwić innym osobom rejestrację. Tym samym link do nowego formularza został podmieniony na stronie

– wyjaśnia Roland Czerniawski, szef Centralnej Komisji Prawyborczej. Dementuje również, że kandydaci nie zostali o tej zamianie poinformowani.

- Osobiście wysyłałem do kandydatów maila z tą informacją. Jeżeli którykolwiek z kandydatów nie otrzymał informacji na temat podjętych działań to albo dlatego, że podał błędny adres mailowy w trakcie rejestracji do 31 grudnia albo dlatego, że informacja ta trafiła do ich spamu

– informuje Czerniawski.

Prawybory w Toruniu wygrał Tomasz Mentzen, brat prezesa partii Sławomira Mentzena.

Zawieszone prawybory w Legnicy

Do najgłośniejszego skandalu przy okazji organizacji prawyborów doszło jednak w Legnicy. Dariusz Szumiło, jeden z kandydatów w prawyborach, informował w social mediach, co zaszło.

- Po konsultacji z władzami partii podjąłem decyzję, że te prawybory zawieszamy do momentu, kiedy podpisy nie trafią do nas do Warszawy i nie zostaną ponownie przeliczone

– wyjaśniał sytuację Roland Czerniawski.

Finalnie 7 lutego 2023 roku decyzją Centralnej Komisji Prawyborczej wybory w Legnicy zostały unieważnione. Komunikat o takim rozwiązaniu pojawił się na Facebooku partii Nowa Nadzieja.

Wolnościowiec wygrywa prawybory Nowej Nadziei w Łodzi

Ciekawa sytuacja, która rzuca nieco więcej światła na konflikt pomiędzy Wolnościowcami a prezesem Nowej Nadziei, Sławomirem Mentzenem, miała miejsce podczas prawyborów w Łodzi. W szranki stanęło pięciu kandydatów, wśród których znajdował się Tomasz Grabarczyk, dziś w szeregach Wolnościowców. Co ciekawe, wygrał te wybory. Odbyło się to jednak dzięki pomocy kontrkandydatów z Nowej Nadziei, którzy w drugiej turze przekazali Grabarczykowi swoje poparcie.

Ta sytuacja oznacza, że „jedynką” na liście wyborczej będzie członek partii oficjalnie skłóconej z Nową Nadzieją. Kto jednak zakładał, że być może jest to krok w kierunku pojednania Wolnościowców - rozłamowców z liderem Nowej Nadziei, Sławomirem Mentzenem, jest w błędzie.

- Te prawybory były ustawione od samego początku do samego końca. Po skandalach, jakie wyciekły do mediów wokół organizacji prawyborów, Sławkowi zależało, żeby je jakoś uwiarygodnić. Zwycięstwo Tomka w Łodzi, który jest okręgiem niebiorącym, wcale nie jest zwycięstwem kosztownym. Żeby tam zdobyć mandat, Konfederacja musiałaby zdobyć 9 – 10%, więc nie ma większego zagrożenia

– wyjaśnia jeden z moich rozmówców. Dodaje, że rozpad Konfederacji zaczął się o wiele wcześniej i nie ma podłoża ideologicznego, a personalne. To problem, którego nie da się tak łatwo zażegnać i który wychodzi poza ramy konfliktu Sławomira Mentzena z Wolnościowcami.

- Jak to ujął jeden z liderów, „doszło do odwrócenia sojuszy”. Konfederacja opierała się na powziętym z góry założeniu, że w jej wnętrzu nigdy nie powstanie taka większość, z jaką mamy do czynienia dzisiaj, ponieważ korwiniści przenigdy nie dogadają się z narodowcami. Tymczasem stało się. W efekcie Konfederacja przestała być Konfederacją i jest de facto dyktaturą dwóch ludzi: Mentzena i Winnickiego. Mentzen decyduje, Winnicki wykonuje – i wszyscy są zadowoleni

– stwierdza mój rozmówca.

O jaki sojusz chodzi? Mowa o organie decyzyjnym całej Konfederacji, jakim jest Rada Liderów. W jej skład wchodzi 12 osób. Cztery spośród nich reprezentują Ruch Narodowy, cztery – Nową Nadzieję, dwa miejsca należą do Konfederacji Korony Polskiej Grzegorza Brauna, a pozostałe dwa w nowym rozdaniu przypadają Wolnościowcom. Wewnętrzny sojusz Nowej Nadziei z Ruchem Narodowym pozwala przegłosować w Radzie dowolne decyzje, gdyż daje tym ugrupowaniom większość w postaci ośmiu głosów.

Twarde rządy Mentzena

O konflikcie pomiędzy Wolnościowcami a nowym prezesem partii Nowa Nadzieja, Sławomirem Mentzenem, głośno było już od dawna.

- Mentzen robi totalne czystki w partii. Za Korwina wolno było mieć jeszcze swoje własne zdanie. Dzisiaj osoby w partii, które nie zgadzają się z prezesem, są eliminowane. Sławek zauważył, że wszystkie partie w Polsce to są partie wodzowskie. Cała polska polityka opiera się na tych pięciu liderach partii i to przez pryzmat lidera postrzegana jest całe ugrupowanie. Reszta nie ma żadnego znaczenia - albo się jest liderem albo niewolnikiem lidera

– zauważa jeden z moich informatorów. Jego obserwacje potwierdzają inni.

- Ostatnia sytuacja z szefem okręgu londyńskiego, Sebastianem Rossem. Robił jakieś spoty, rzekomo w stylu amerykańskim czy brytyjskim, w których wyśmiewał Sławka Mentzena. No, ale nie jesteśmy w Stanach ani w Wielkiej Brytanii. Po prawyborach w Warszawie, przed afterparty, Sławek w barze z kanapkami zawołał Rossa palcem i zakomunikował mu, że usunie go z partii i że jest wniosek o jego wyrzucenie. Znam Sławka i wiem, że to tak mogło wyglądać. Rossa usunąłbym już dawno, ale na miejscu prezesa robiłbym to w bardziej subtelny sposób – opisuje kolejne powyborcze spięcie osoba z kręgów Konfederacji.

Myliłby się jednak ten, kto zakłada, że w tej rozgrywce brakuje subtelności. Jeden z moich rozmówców zaznacza, że interesujące są plotki, które pojawiają się w przestrzeni medialnej. Chodzi o doniesienia, jakoby Wolnościowcy byli obiektem zainteresowania ze strony kancelarii premiera oraz że jeden z członków ich formacji, Dobromir Sośnierz, za "dwójkę" na liście w Katowicach ma wkrótce porzucić szeregi rozłamowców.

W obliczu wewnętrznych konfliktów targających Konfederacją powstaje pytanie, co na to czwarty jej współtwórca, czyli Grzegorz Braun i jego ludzie? Jak donoszą moi informatorzy, Braun nie bierze udziału w rozgrywkach wewnątrz partii.

- Raczej siedzi cicho i modli się, żeby to do niego nie dotarło. Wysokie poparcie rozzuchwala Winnickiego i Mentzena. Poczekajmy na sondaże. Kiedy Konfederacja osiągnie 9 – 10%, to i Braun znajdzie się na celowniku. Myślę, że chętnie by go usunęli. Póki co jednak gwarantuje im te dwa – trzy procenty poparcia, dlatego dali mu spokój

– uważa jeden z moich rozmówców.

Wygląda zatem na to, że to koniec Konfederacji w kształcie, który znamy. Start Wolnościowców z list Konfederacji w nadchodzących wyborach wydaje się być coraz mniej realny, a i z Nowej Nadziei płyną głosy, że chociaż to wielka strata pozbywać się trójki znanych i lubianych parlamentarzystów, za dużo złego wydarzyło się pomiędzy niegdysiejszymi wspólnikami w przestrzeni medialnej, by można było owocnie kontynuować współpracę. Do wyborów zostało jednak jeszcze kilka miesięcy, w czasie których możliwe są jeszcze najróżniejsze zwroty sytuacji.

Polecjaka Google News - Portal i.pl
od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl