Morskie opowieści w Michniowie. Kapitan Justyn Wikło opowiadał o pracy na statkach
Justyn Wikło, suchedniowianin, szkołę morską w Szczecinie ukończył w 1981 roku. Od tego czasu nieprzerwanie pływa na statkach handlowych po całym świecie, od Alaski po Cieśninę Magellana i Afrykę. Jak przyznaje, w ciągu kilku dekad wiele się zmieniło, szczególnie systemy nawigacyjne, które dziś zdecydowanie ułatwiają żeglugę. Kapitan przyznał, że w załodze ważną rolę odgrywa... kuk, czyli kucharz.
Zobacz zdjęcia ze spotkania w Michniowie
- Podczas rejsu życie toczy się wokół jedzenia - mówił Justyn Wikło. Goście spotkania mieli do niego mnóstwo pytań. Choćby o piratów, którzy wciąż są aktywni, szczególnie w niektórych obszarach wybrzeży Afryki. - W najbardziej niebezpiecznych rejonach statki płyną w konwojach, eskortowane przez okręty wojenne, albo armator wynajmuje grupę antyterrorystyczną. Broni na pokładzie nie mamy, ale są systemy obrony - zabezpieczanie burt drutem kolczastym czy armatki wodne. W ostateczności załoga chroni się w niedostępnej dla piratów "cytadeli", wyposażonej w środki łączności i zapas żywności - wyjaśniał kapitan.
Jak wiadomo, marynarze od wieków byli przesądni. Co z tego zostało do dzisiejszych czasów? - Chyba tylko unikanie gwizdania na pokładzie. Na przykład zwyczaju, by nie wypływać z portów w piątek, dziś już nikt nie przestrzega - mówił bohater spotkania.
Opowiadał również o niebezpiecznych zdarzeniach na morzach. - Najczęściej dochodzi do nich przez błąd człowieka, ale zdarza się, że fale są tak potężne, że mogą przełamać statek. Kiedyś uczestniczyliśmy w akcji ratunkowej, zatonął grecki statek pasażerski z kilkuset osobami na pokładzie. Odnaleźliśmy szalupy z rozbitkami, ale byli tak wycieńczeni, że nie mogli wspiąć się na nasz statek po sztormtrapie. W końcu zaczęliśmy spuszczać dźwigiem sieć, w której podnosiliśmy ludzi na pokład. Uratowaliśmy wówczas ponad setkę ludzi. Najmłodszy z rozbitków miał trzy miesiące. Dwukrotnie na pełnym morzu napotkałem też jachty płynące bez załóg. W pierwszym przypadku zapewne urwał się on z cum, w drugim w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął samotny żeglarz. Przypuszczam, że podczas prac na maszcie, bo wisiały tam szelki bosmańskie (urządzenie do wspinania się na maszt - red.) - relacjonował kapitan Wikło.
Wiadomości i historii przekazał zebranym mnóstwo.
Po rozmowie nastąpił wernisaż wystawy obrazów o tematyce marynistycznej autorstwa Alicji Wikło, małżonki kapitana. Co ciekawe, część z nich została namalowana podczas wspólnych rejsów po świecie.
Odszedł Janusz Rewiński
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?