Jeden z mitów których mówią pracownicy sanepidu, dotyczy tego, że szczepionki zawierają rtęć, która jest szkodliwa dla zdrowia dzieci. Jak jest naprawdę?
W niektórych preparatach szczepionkowych w charakterze konserwantu chroniącego szczepionkę przed zanieczyszczeniami drobnoustrojami stosowany jest etylowy związek rtęci – tiomersal - mówi Anna Obuchowska, rzeczniczka WSSE w Gdańsku. Tłumaczy, że dawki tiomersalu znajdujące się w szczepionkach nie kumulują się (etylortęć pochodząca z tiomersalu jest usuwana z organizmu zwykle w ciągu 4 – 9 dni) i nie powodują działań neurotoksycznych.
- Etylowana forma rtęci (tiomersal) jest często mylona z metylortęcią, która posiada siedem razy dłuższy okres półtrwania niż pochodna etylowa, przez co może ulegać kumulacji w organizmie i wywoływać działania neurotoksyczne - zaznacza. Co istotne, w Polsce jedyną szczepionką zawierającą tiomersal stosowaną u dzieci w ciągu dwóch pierwszych lat życia jest pełnokomórkowa szczepionka przeciwko błonicy, tężcowi i krztuścowi (DTP) i jej odpowiednik, podawany w przypadku przeciwwskazań do szczepienia przeciw krztuścowi.
Innym mitem, o którym mówią przedstawiciele sanepidu jest twierdzenie, że szczepienia, przede wszystkim MMR (czyli szczepienie przeciwko odrze, śwince, różyczce) są przyczyną autyzmu. Jaka jest prawda?
- Wieloletnie obserwacje dzieci w różnych regionach świata wykazują, że autyzm występuje tak samo często w grupach nieszczepionych jak i populacji dzieci szczepionych - twierdzi Anna Obuchowska. I dodaje: - Propagowanej w ostatnim czasie hipotezie o związku rozwoju autyzmu z narażeniem na tiomersal przeczy chociażby fakt notowania w USA coraz większej liczby przypadków autyzmu, pomimo profilaktycznego wycofania szczepionek zawierających nawet śladowe ilości tiomersalu 18 lat temu. Zaznacza również, że w szczepionce MMR nie stosuje się tiomersalu jako środka konserwującego.
Pojawiły się spekulacje, według których szczepienia są nieetyczne, ponieważ... do produkcji preparatów stosuje się abortowane płody. A jaka jest prawda?
- Wirus różyczki wchodzący w skład szczepionki MMR namnażany jest w linii komórek zarodka ludzkiego. Linia komórek pochodzi z płodu abortowanego decyzją sądu amerykańskiego w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku z przyczyn pozamedycznych. Aborcja nie została dokonana w celu pobrania komórek płodu - mówi Anna Obuchwska. Podkreśla, że nie ma obecnie szczepionki przeciwko różyczce, która byłaby wyprodukowana w inny sposób. Natomiast zgodnie ze stanowiskiem przewodniczącego Papieskiej Akademii Pro Vita korzystanie ze szczepionki nie jest równoznaczne z popieraniem aborcji.