5. Cip, cip, cip
Genialna scena z "Soli ziemi czarnej", której zresztą nie było nawet w scenariuszu. Między barykadami pojawiła się kura. Z polskiej i niemieckiej strony dobiegało gromie "Cip, cip, cip". Niemcy wołali miarowo, jak na rozkaz. Powstańcy: każdy po swojemu, chaotycznie, bez ładu i składu. Jak opowiadał nam kiedyś Jerzy Cnota, jeden z ulubionych aktorów Kutza, w ten komiczny sposób udało się pokazać, że powstania śląskie kompletnie nie przystawały do polskich tradycji romantycznych. Sam Kutz był też jednym z niewielu reżyserów w tamtych czasach, który wiedział, że nadmiar patosu może rozsadzić nawet najlepszy film.
6. Ślązacy są wice-Żydami
Zacytujmy fragment Michała Smolorza na ten temat: W Narodowym Spisie Powszechnym z 2002 r. Kutz zadeklarował narodowość śląską i stał się jednym ze 173 rys. obywateli, którzy tak określili swoją tożsamość. Gorąco wspiera prace nad uporządkowaniem języka śląskiego. Stał się duchowym patronem rosnącego w siłę Ruchu Autonomii Śląska. A kiedy już bywa z ironią porównywany do Mojżesza, odpowiada: "Już wiele razy mówiłem, że Ślązacy są w Polsce takimi wice-Żydami. Nas - podobnie jak Żydów - ciągle się o coś podejrzewa. A to że jesteśmy separatystami i chcemy rozpadu Polski, a to że jesteśmy kryptoNiemcami itd. A my chcemy - powiem za Tischnerem - po prostu być sobą u siebie".
Obok "dupowatości", śląskie "wice-żydowstwo" zadomowiło się w masowej świadomości jako najbarwniejsza charakterystyka śląskiej tożsamości, położenia polityczno-kulturalnego, relacji śląsko-polskich...etc. Kutz powtarzał też czasem: "Jestem ze Śląska, czyli znikąd".