Dzwonnica pośrodku jeziora
Zalanie wsi czy nawet miasteczka przez wody sztucznego jeziora po wzniesieniu tamy nie należy do rzadkości. W Polsce znajduje się kilka takich miejsc. Jednak jedno z nich, położone w Południowym Tyrolu we Włoszech, jest niezwykłe.
Chodzi o miasteczka Graun i Reschen, które zalała woda po wzniesieniu tamy w 1950 r. Lustro wody nie zakryło jednak wszystkich śladów obecności człowieka. Pośrodku wody wznosi się dzwonnica XIV-wiecznego kościoła z Graun, która robi niesamowite wrażenie na wszystkich turystach, którzy się tu zapuszczą. Miejsce naprawdę przywodzi na myśl Atlantydę lub Świteź.
Kurort, który nagle zniknął
Warosia to dzielnica miasta Farmagusta, która dziś wygląda jak plan postapokaliptycznego filmu. Jest opuszczona od 50 lat. Wcześniej był tu tętniący życiem turystyczny kurort, ale po inwazji Turków na Cypr w 1974 r. wszyscy mieszkańcy miasta o greckim pochodzeniu musieli opuścić swoje domy. W efekcie kurort upadł i zmienił w martwą skorupę.
Od kilku lat do Warosii wpuszczani są turyści, którzy mogą tu na własne oczy przekonać się, jak wygląda miasto, w którym od pół wieku nikt nie mieszka.
Prawdziwa Atlantyda
Doggerland to nazwa połączenia lądowego między Brytanią a Europą, które istniało na Morzu Północnym jeszcze ok. 6500 lat temu. Kraina rozciągała się od wschodnich brzegów dzisiejszej Anglii do wybrzeża Niderlandów i Półwyspu Jutlandzkiego. Zamieszkiwały ją nie tylko prehistoryczne zwierzęta, jak mamuty i tygrysy szablozębne, ale też ludzie i neandertalczycy.
Doggerland stopniowo został zalany wodą po tym, jak wielkie lądolody ustąpiły z Europy. Jednak znaleziska dokonywane na Morzu Północnym przez rybaków, którzy w latach 30. XX w. zaczęli wyławiać w swoich sieciach nie tylko ryby, ale też strzały i inne narzędzia wykonane przez naszych odległych przodków, dowodzą, że Doggerland zamieszkany był przez ludzi. To prawdziwa Atlantyda – ziemia niegdyś kwitnąca, której dziś już nie ma.
Zaginiona kolonia
W 1585 r. grupa brytyjskich kolonistów wylądowała na wyspie Roanoke u brzegów dzisiejszej Karoliny Północnej. Mieli stworzyć pierwszą w Ameryce Północnej brytyjską kolonię z rządem, na czele którego stanął w 1587 r. gubernator John White.
White wyruszył do ojczyzny po zapasy. Na miejscu spotkały go liczne komplikacje i wyzwania, przez które wrócił na wyspę Roanoke dopiero w 1590 r. Nie zastał nikogo z kolonistów, drewniane budynki też były rozebrane, a na płocie wyryto tajemnicze słowa CROATOAN.
Los kolonistów z Roanoke długo był kompletną zagadką – spekulowano nawet masowe porwanie przez kosmitów. W 2012 r. odkryto jednak ślady europejskich osadników i należące do nich sprzęty w dwóch miejscach, położonych ok. 80 km na zachód i południe od Roanoke. Jedno z nich to wyspa Croatoan, zamieszkana dawniej przez indiańskie plemię o tej samej nazwie.
Możliwe, że głód lub klęska żywiołowa zmusiła osadników z Roanoke do przeprowadzki i przyłączenia się do plemienia Croatoanów.
Trwają badania genetyczne, mające potwierdzić zmieszanie się dwóch populacji.