- Ciągle się powtarza więzienie, więzienie, dożywocie. Oni w tym więzieniu będą mogli spotykać się z rodziną. Ja mojej Agnieszki już nigdy nie zobaczę, nie przytulę - mówiła Anna Kurczewska, babcia zamordowanej Agnieszki.
To ona znalazła zmasakrowane ciało wnuczki. W czwartek przyjechała na rozprawę do białostockiego sądu okręgowego z Sokółki, by spojrzeć w twarz mordercom Agnieszki i usłyszeć o tym, jak umierała.
To jedna z najgłośniejszych spraw ostatnich lat. Porażają szczegóły tej makabrycznej zbrodni. Nie żyje ładna, młoda kobieta. Zostaje zmasakrowana w mieszkaniu, które zajmuje razem z babcią i siostrą. Sprawcy najpierw ją dotkliwie biją, potem pada 25 ciosów nożem, głównie w szyję i tułów. Po jakimś czasie śledztwa okazuje się, że zwyrodnialcy Agnieszkę też zgwałcili.
Według prokuratury, sprawcami są trzej mężczyźni, mieszkańcy Sokółki i okolic. To M.P., P.N. i A.K. W czwarte sąd - choć zgodził się, by dziennikarze relacjonowali proces - nie pozwolił na podawanie ani wizerunków, ani nawet imion oskarżonych. Dziś mają po 24 i 25 lat. Gdy - według śledczych - gwałcili i mordowali Agnieszkę Michniewicz - mieli zaledwie po 17 i 18 lat. Policjanci długo nie mogli wpaść na trop sprawców. Zatrzymali ich dopiero wiosną ubiegłego roku. Dwaj - P.N. i A.K. - ukrywali się w Anglii. M.P. odsiadywał wyrok w więzieniu.