21 stycznia 2009 roku urwali się z lekcji. Niedaleko szkoły napili się taniej wódki. P.N. zaproponował kolegom, by iść do atrakcyjnej Agnieszki, którą niedawno poznał, a która zapraszała go na kawę. Poszli. Agnieszka otworzyła im drzwi jeszcze w piżamie. Zaparzyła kawę. Zaraz potem walczyła o życie.
W czwartek na rozprawie żaden z oskarżonych nie przyznał się do winy. Dwaj zaprzeczali, że byli w tym mieszkaniu. M.P. - który w śledztwie składał bardzo szczegółowe wyjaśnienia - zarzekał się, że nie zgwałcił 27-latki, choć próbował odbyć z nią stosunek. Nie zadawał ciosów nożem. Gdy padł pierwszy, miał uciec na klatkę schodową.
- Dużo złego można o mnie powiedzieć. Alkoholik. Pasożyt, ciągle na czyimś utrzymaniu. Ale na pewno nie gwałciciel i morderca - powiedział z kolei P.N.
W piątek druga rozprawa.