Lech Poznań w Szczecinie zrobił to, czego nie udało mu się w poprzednich meczach wyjazdowych w Gdańsku, Krakowie, Mielcu czy Łęcznej. Kiedy już "dobrał" się do rywala, potrafił go posłać na deski, a potem znokautować. - Zachowaliśmy się jak doświadczony bokser, w końcu pokazaliśmy mądrość i dojrzałość - mówił po meczu Dawid Kownacki. Pojedynek na szczycie ekstraklasy, pokazał, że Kolejorza przy odpowiedniej koncentracji stać wysokie zwycięstwa z polską każdą drużyną. Oto nasze wnioski po sobotnim meczu z Portowcami.
Oto nasze wnioski po sobotnim meczu z Portowcami --->
1. Kapitan dał sygnał do ataku
Przełomowym momentem tego meczu, była naszym zdaniem 55. min. kiedy Mikael Ishak (nr 9) twardo zaatakował bramkarza Pogoni Dante Stipicę. Dostał za to żółtą kartkę, ale dał całej drużynie sygnał, że trzeba energiczniej zareagować na to, co dzieje się na boisku. Posypały się kary dla lechitów, zrobiło się nerwowo na boisku, ale widać było, że Kolejorz nie będzie biernie czekał na koniec meczu i nie przyjechał do Szczecina tylko po to, by nie stracić gola. Lech na niewiele pozwalał gospodarzom, dobrze rozgrywał swoje akcje, nie tracił głupio piłek, ale do tego momentu potrafił stworzyć sobie zaledwie jedną dobrą sytuację strzelecką.
Po tym festiwalu żółtych kartek, Lech się wyraźnie przebudził, zagrał agresywniej i wreszcie optyczną przewagę, zamienił na konkrety. Gol otwierający mecz, padł po efektownej akcji, w której wzięło udział czterech piłkarzy Kolejorza. Pogoń została podręcznikowo rozklepana, a wykończył ją sam kapitan.
Zobacz kolejne zdjęcie ---->
<iframe src="https://www.tvp.pl/shared/details.php?copy_id=58782751&object_id=58782699&autoplay=true&is_muted=false&allowfullscreen=true&template=external-embed/video/iframe-video-embed-cmp.html" &show_text=false&width=700&t=0" width="700" height="393" style="border:none;overflow:hidden" scrolling="no" frameborder="0" allowfullscreen="true" allow="autoplay; clipboard-write; encrypted-media; picture-in-picture; web-share" allowFullScreen="true"></iframe>
2. Lech nie zadowolił się jednym golem.
Kolejorz nie zamierzał na tym poprzestać i to mu się chwali. Kapitalnie wykorzystał fakt, że po utracie gola defensywa Pogoni się posypała.
- Moja drużyna straciła koncentrację - przyznał po meczu trener Kosta Runjaić. Lech jednak nie miał zamiaru rywalom podać tlenu. Rozbił ją w sposób, który nie pozostawia wątpliwości, kto ma największą jakość w lidze.
- Kibice przed meczem zrobili oprawę "Bierzemy kurs na mistrzostwo". Na razie łajbą zabujało, ale miejmy nadzieję, że nie straciła sterowności - napisał w swoim komentarzu "Głos Szczeciński". Nam się wydaje, że po tym wyniku, "choroba morska" Portowców może potrwać dłużej niż tydzień.
Zobacz kolejne zdjęcie ---->
3. Radosław Murawski wskoczył na poziom swojego poprzednika
Trochę czasu minęło od debiutu w Lechu Radosława Murawskiego, by wskoczył na poziom swojego poprzednika z nazwiska - Rafała, który ze stadionu w Szczecinie na żywo oglądał mecz. W sobotę środkowy pomocnik Kolejorza rozegrał wreszcie taki mecz, że ręce same składały się do oklasków. Tworzył wraz z Jesperem Karlstroemem duet, który niepodzielnie panował w środku boiska. "Muraś" był wszędzie, nie tylko rozbijał akcje Pogoni, ale też inicjował akcje swojej drużyny. Rewelacyjnego w poprzednich meczach pomocnika Pogoni Vahana Biczachczjana, nakrył czapką. W takiej formie nie odda łatwo miejsca Kwekweskiriemu, który co tu dużo mówić - ostatnie występy miał bezbarwne. Lecz Murawski nie był jedynym zawodnikiem, który bardzo pozytywnie nas zaskoczył...
Zobacz kolejne zdjęcie ---->