
W połowie kwietnia 2018 roku w Sejmie pojawili się rodzice i opiekunowie osób niepełnosprawnych, razem ze swoimi podopiecznymi. Rozpoczęli wtedy protest, który trwał kilka tygodni. Domagali się zwiększenia nakładów z budżetu państwa na pomoc osobom niepełnosprawnym
Jedną z liderek protestu była Iwona Hartwich, która w niedawnych wyborach parlamentarnych uzyskała mandat posłanki z list Koalicji Obywatelskiej.
Niepełnosprawnych, którzy protestowali na korytarzach sejmowych, odwiedzili m.in. premier Mateusz Morawiecki i prezydent Andrzej Duda. Protest wzbudzał wiele kontrowersji i napięć pomiędzy strajkującymi, a Strażą Marszałkowską i obsługą Sejmu.
- Przez 40 dni osoby niepełnosprawne prosiły, a właściwie błagały o pomoc, o dodatek na życie w wysokości 500 złotych. Tego nie otrzymały - mówiła Iwona Hartwich.

W połowie lipca 2017 roku w Sejmie trwał proces wprowadzania nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, przeciwko której protestowała opozycja. Do parlamentarzystów Prawa i Sprawiedliwości przemawiał Borys Budka z Platformy Obywatelskiej.
- Macie swój Sejm, Senat, prezydenta, chcecie mieć Sąd Najwyższy. Ale nie po to, by Polakom było lepiej, tylko po to, by swoich kolesi uniewinniać, a ewentualnie unieważnić wybory, które nas czekają - powiedział.
- Dopóki był świętej pamięci Lech Kaczyński, pan nie odważył się podnieść ręki na wymiar sprawiedliwości - dodał, zwracając się w stronę Jarosława Kaczyńskiego.
Chwilę po nim na mównicę wszedł prezes PiS, po czym - jak sam później przyznał - emocje wzięły górę.
- Wiem, że boicie się prawdy! Ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego śp. brata. Niszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami! - powiedział do posłów opozycji. Jego słowami zajęła się nawet prokuratura, ale stwierdziła, że przewodniczący Prawa i Sprawiedliwości nie popełnił przestępstwa.

Krystyna Pawłowicz była bez wątpienia jedną z osób, które w trwającej jeszcze kadencji Sejmu wzbudzały najwięcej emocji i kontrowersji. Wielokrotnie wdawała się w utarczki słowne z politykami opozycji, którzy zarzucali jej nieodpowiednie zachowanie w parlamencie. Pod koniec kadencji oświadczyła, że nie zamierza ponownie ubiegać się o mandat posła.
21 czerwca 2017 roku posłanka Prawa i Sprawiedliwości została ukarana przez komisję etyki poselskiej, która zwróciła jej uwagę za wypowiedź Pawłowicz na temat uczestniczek pikiety "Wiedźmy w Warszawie".
- Niestety, te panie 'wiedźmy' nie mają nic do powiedzenia. Cokolwiek powiedzą, to natychmiast można wykazać po prostu ich głupotę i infantylizm. 'Wiedźmy' urządzają happeningi i wygłupy, bo na nic innego ich intelektualnie nie stać - powiedziała w rozmowie z portalem Fronda.pl.
Po tym, jak komisja zwróciła jej uwagę, Krystyna Pawłowicz oświadczyła, że "ma w nosie, co robi ta komisja".
- Ta komisja jest całkowicie zbędna przy komisji regulaminowej i spraw poselskich. Mam kompletnie w nosie, co robi ta komisja, tym się nie przejmuję - powiedziała.

Ujawnienie wypłacenia wysokich nagród dla ministrów rządu Prawa i Sprawiedliwości to jedna z trudniejszych sytuacji, z jakimi musiał zmierzyć się rząd PiS w ciągu ostatnich czterech lat. Pod koniec 2017 roku poseł PO Krzysztof Brejza wrócił się z prośbą o opublikowanie listy nagród, które przyznano ministrom i wysokim urzędnikom w roku 2017. Okazało się, że 22 ministrów otrzymało nagrody w wysokości powyżej 65 tys. zł.
Prezes PiS Jarosław Kaczyński podjął decyzję, że każdy z ministrów odda swoją nagrodę na Caritas. Sprawa odżyła jednak na nowo w marcu 2018 roku, kiedy z mównicy sejmowej przemawiała Beata Szydło.
- Ministrowie i wiceministrowie w rządzie PiS otrzymywali nagrody za ciężką, uczciwą pracę i te pieniądze się im po prostu należały - powiedziała.