Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wielkopolskie wątki ujawnionych akt afery podsłuchowej: Jan Kulczyk i ZNTK

Błażej Dąbkowski, AIP
Wielkopolskie wątki ujawnionych akt afery podsłuchowej: Jan Kulczyk i ZNTK
Wielkopolskie wątki ujawnionych akt afery podsłuchowej: Jan Kulczyk i ZNTK Karolina Misztal
Zbigniew Stonoga udostępnił w sieci tysiące stron związanych z postępowaniem. Wśród dokumentów znajdują się także wątki dotyczące Jana Kulczyka i ZNTK Poznań.

Trzęsienie ziemi w prokuraturze oraz na szczytach władzy wywołało opublikowanie w internecie kompletnych akt afery podsłuchowej. Udostępnił je kontrowersyjny biznesmen Zbigniew Stonoga, który określa się jako człowiek pokrzywdzony przez państwo polskie i zwalczający skorumpowaną władzę.

Stonoga podkreślił na swoim profilu społecznościowym, że publikuje dokumenty, bo śledztwo w sprawie nagrań najważniejszych osób w państwie jest prowadzone opieszale. - Sprawa jest zamiatana pod dywan, a sami prokuratorzy prowadzący sprawę przyznają, że dostają zakaz stawiania zarzutów dla polityków, którzy w nagranych rozmowach mówią o łamaniu prawa - mówi Stonoga.

Twierdzi, że publikuje akta, by wszyscy Polacy mogli zobaczyć od środka, jak funkcjonuje władza, co mówi o Polakach Platforma i członkowie rządu. Tłumaczy też, że on nie ma dostępu do dokumentów prokuratury, a udostępnia dokumenty, znalezione na chińskich portalach.

źródło: TVP

Od poniedziałkowego wieczora na jednym z portali społecznościowych ukazują się materiały z postępowania w sprawie tzw. afery podsłuchowej - ponad dwa i pół tysiąca stron. Są w nich zeznania świadków, m.in. Jana Kulczyka czy szefa CBA Pawła Wojtunika, a także innych osób, które były nielegalnie podsłuchiwane w warszawskich restauracjach. W opublikowanych materiałach są dowody w śledztwie, takie jak fotografie sprzętu podsłuchowego czy odręczne zapiski kelnerów, którzy podsłuchy zakładali. Można również poznać szczegółowe dane personalne przesłuchiwanych osób, takie jak adresy i numery PESEL. Są to między innymi pełne dane szefów służb - między innymi szefa CBA Pawła Wojtunika - osoby, która podlega szczególnej ochronie. Sprawę ujawnienia akt afery podsłuchowej musi ocenić prokurator - uważa szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i koordynator służb specjalnych Jacek Cichocki. Poinformował, że prosił także szefa ABW o analizę.

Renata Mazur, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie, na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, potwierdziła, że ujawnione akta są autentyczne. - Bez żadnej wątpliwości są to akta sprawy potocznie nazywanej aferą podsłuchową - powiedziała Mazur. Jednocześnie podkreśliła, że udostępnienie akt sprawy osobom podejrzanym, świadkom i osobom pokrzywdzonym oraz ich pełnomocnikom prawnym jest obowiązkiem prokuratury i jest zgodne z prawem.
W środę na plenarnym posiedzeniu Sejmu prokurator generalny Andrzej Seremet złoży wyjaśnienia. PiS chce powołania komisji śledczej.

Swojego oburzania zaistniałą sytuacją nie kryją politycy. - Należy zmienić system wymiaru sprawiedliwości. Należy połączyć stanowisko prokuratora generalnego ze stanowiskiem ministra sprawiedliwości - powiedział Agencji Informacyjnej Polska Press (AIP) poseł Mariusz Błaszczak, szef Klubu Parlamentarnego PiS. - Wtedy prokurator generalny będzie odpowiadał przed Sejmem, a więc przed opinią publiczną za to co robił albo za to czego nie robił. Ale będzie to możliwe dopiero po wyborach - zaznaczył poseł. - Czego można się dowiedzieć z tych taśm prawdy? Można zobaczyć, jak wygląda władza w III Rzeczypospolitej. Stąd wniosek PiS o powołanie komisji śledczej - oznajmił Błaszczak.

Jak dotąd nie wiadomo, kto stoi za wyciekiem. Źródeł może być kilka - akta są w prokuraturze i ABW. Trzeba teraz ustalić, kto wyniósł je na zewnątrz. W środę w południe na plenarnym posiedzeniu Sejmu prokurator generalny Andrzej Seremet złoży wyjaśnienia w tej sprawie.

Jak poinformował AIP prokurator Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej, Andrzej Seremet przedstawi obszerną informację o tym: kiedy, kto i w jakim czasie uzyskał dostęp do ujawnionych materiałów. - Prokurator przedstawi również politykom polski stan prawny w zakresie udostępniania stronom postępowania informacji, gdyż mamy nieodparte wrażenie, że nie znają oni podstawowych przepisów - nawet ci, którzy w latach minionych pełnili ważne funkcje w wymiarze sprawiedliwości - stwierdził.

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga od 2014 r. prowadzi śledztwo w sprawie tzw. afery podsłuchowej. Od lipca 2013 r. do czerwca 2014 r. w dwóch warszawskich restauracjach zostało podsłuchanych kilkadziesiąt osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. W czerwcu ubiegłego roku część nielegalnie podsłuchanych rozmów została opisana w tygodniku "Wprost". Prokuratura postawiła wtedy zarzuty biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz Łukaszowi N. i Konradowi L. - pracownikom restauracji, w których dokonywano podsłuchów.

We wtorek późnym wieczorem Zbigniew Stonoga został zatrzymany.

Wielkopolskie wątki w wycieku Stonogi

Jednym z dokumentów udostępnionych przez Z. Stonogę jest stenogram zeznań Jana Kulczyka.
Do jego przesłuchania doszło 4 lipca 2014 r. w Warszawie. Biznesmen tłumaczy prokuratorowi, iż w restauracji Sowa i Przyjaciele był, jak twierdzi, najprawdopodobniej tylko raz. Z kolei w restauracji Amber Room znajdującej się w Pałacu Sobańskich w ogóle nie bywał. Kulczyk przyznaje, że korzystał jedynie z jednego z pałacowych gabinetów, w których miał odbywać oficjalne spotkania z osobami z kręgu biznesu i polityki. W zeznaniach nie podaje jednak ich nazwisk "ponieważ mogą sobie tego nie życzyć". Jan Kulczyk twierdzi też, że Marka Falenty nie zna i dokładnie nie potrafi sobie przypomnieć, kiedy spotkania w pałacowym gabinecie miały miejsce.

Do spotkania z Kulczykiem przyznaje się Paweł Graś, były sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Prominentny polityk PO podczas składania zeznań twierdzi, iż dochodziło do prywatnych spotkań z biznesmenem: "na pewno rozmawialiśmy o unii energetycznej i na pewno Jan Kulczyk mówił o różnych swoich pomysłach, w jaki sposób Polska mogłaby zyskać na sytuacji, że Ukraina jest zmuszona szukać dywersyfikacji źródeł energii". Co ciekawe Łukasz N., menedżer restauracji Sowa i Przyjaciele i jedna z osób, która nagrywała polityków i biznesmenów, wspomina o możliwości zaszantażowania Kulczyka przez Falentę: "Wspominał też o ewentualnej chęci zaszantażowania Kulczyka. Po tym jak dostał nagrania ze spotkania jak Kulczyk kupował Ciech i Kulczyk spotkał się z politykami, to Falenta powiedział, że dzięki tym informacjom może go, jak będzie chciał, zaszantażować". Według innego pracownika restauracji Konrada L. polski biznesmen oprócz Pawła Grasia, miał także spotykać się z Janem Krzysztofem Bieleckim (spotkanie dotyczące dotarcia do grona zaufanych ludzi Donalda Tuska), Radosławem Sikorskim (spotkanie dotyczące sytuacji na Ukrainie i robienia tam interesów wspólnie z państwem), z podsekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu Pawłem Tamborskim ("dotyczące wywierania nacisku przez Jana Kulczyka za pośrednictwem Tamborskiego na Radę Nadzorczą CIECH S.A.).

ZNTK Nieruchomości
W dokumentach opublikowanych przez Stonogę pojawia się również wątek ZNTK Nieruchomości, której współwłaścicielem jest Falenta. Do spółki należy prawo do użytkowania gruntów przy ulicy Roboczej w Poznaniu. To kilkanaście hektarów w pobliżu centrum miasta. Wśród nich znalazł się protokół przesłuchania Jarosława Dudziaka, prezesa ZNTK Poznań. Dudziak opowiada w nim, że Marka Falenty w siedzibie spółki nie było do 2010 r. "W ostatnich latach spotykałem się z p. Markiem Andrzejem Falentą kilkadziesiąt razy. Rozmowy dotyczyły działalności i sytuacji spółki ZNTK Nieruchomości oraz sprzedaży posiadanych przez spółkę nieruchomości. Na przełomie maja lub czerwca 2014 r. spotkałem się ostatni raz z p. Falentą w jego biurze [...]". Przypomnijmy, że kilka lat temu "Głos" ujawnił, w jaki sposób Falenta i ludzie z nim związani stali się współwłaścicielami spółki ZNTK Nieruchomości. Okazało się, że Falenta finansował działalność Zbigniewa M. - właściciela poznańskich ZNTK. Kiedy ten potrzebował gotówki, to dzwonił do Falenty, który na telefon potrafił jednorazowo pożyczyć nawet 20 milionów złotych. Później w zamian za długi Falenta nabył udziały w spółce, do której należą grunty położone w sąsiedztwie centrum Poznania. W 2008 r. doszło jednak do sporu na linii Marek Falenta - Zbigniew M. Ostatecznie w 2010 roku strony zawarły porozumienie, z którego wynikało, iż wspólnie będą poszukiwały inwestora dla nieruchomości ZNTK. Do tej pory, mimo prób, terenu nie udało się sprzedać. Powodem jest m.in. olbrzymie zadłużenie ciążące na spółce ZNTK.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski