MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Goszczyński kontratakuje

Paweł Hochstim, Dariusz Kuczmera
Grzegorz Klejman (od lewej) i Daniel Goszczyński będą walczyć ze sobą na salach sądowych
Grzegorz Klejman (od lewej) i Daniel Goszczyński będą walczyć ze sobą na salach sądowych fot. Krzysztof Szymczak
Ilona Goszczyńska, właścicielka 49,5 proc. akcji piłkarskiej spółki ŁKS SSA, domaga się kwoty ponad 2,5 miliona złotych od drugiego głównego akcjonariusza Grzegorza Klejmana. Ten zaś domaga się... przekazania akcji. Sprawa znajdzie swój finał w sądzie.

W marcu, gdy piłkarze ŁKS strajkowali, domagając się wypłat i zmian własnościowych w ŁKS, Klejman wpłacił na konto spółki 2,54 mln złotych jako zaliczkę za zakup akcji ŁKS SSA. Tu zaczynają się rozbieżności.

- Klejman miał wpłacić pieniądze na moje konto, a ja zobowiązałem się, że z tych pieniędzy pokryję zadłużenie spółki. Wpłacił je jednak na konto ŁKS. Z mojej wiedzy wynika, że jest to oprocentowana pożyczka dla spółki - mówi Goszczyński.

Formalna właścicielka akcji, jego żona Ilona Goszczyńska, skierowała do Klejmana pismo, które zamieszczamy poniżej. Domaga się w nim "zapłaty kwoty 2,54 mln zł wraz z ustawowymi odsetkami, wynikającą z niezapłacenia zaliczki na zakup akcji ŁKS SSA zgodnie z przedwstępną umową sprzedaży akcji z dnia 24 marca 2009 r."

- Traktuję to jako próbę wyłudzenia pieniędzy i idę z tym pismem do prokuratury - mówi Klejman. - W marcu Goszczyński wyraźnie domagał się, żebym pieniądze wpłacił na konto spółki, a nie jego. Są na to świadkowie, choćby menedżer ŁKS Tomasz Kłos.

- Pan Kłos niech lepiej wpłaci do kasy spółki drugą ratę za reklamę jego firmy na koszulkach, bo miał to zrobić do końca maja - ripostuje Goszczyński i zapowiada, że skieruje sprawę do komornika, by ten odzyskał pieniądze. Tymczasem Klejman domaga się od Goszczyńskich przekazania akcji i zapowiada wystąpienie do sądu. Prawdopodobnie będą zatem dwa procesy - jeden wytoczy Klejman, a drugi Goszczyński.

Goszczyński zapowiada, że nie zamierza już angażować się w zarządzanie ŁKS. - Nie będę nikogo uszczęśliwiał na siłę - mówi. Jak twierdzi, jest po rozmowach z władzami miasta, które deklarują znalezienie inwestora dla spółki. Nie ma też nic przeciwko ujawnieniu wyników audytu.

- Audyt mnie nie zaskoczył. Może poza tym, że nie uwzględniono w nim przychodów spółki, co poprawiłoby wynik finansowy - mówi.
Klejman jest oburzony zachowaniem swojego, bądź co bądź, wspólnika. - Od marca wpompowałem w ŁKS 4,5 miliona złotych i nie wziąłem ani złotówki - mówi. - Kwotę 2,54 mln wpłaciłem w marcu nie jako sponsor, a jako zapłatę za udziały.

Przypomnijmy, że nie ma już wątpliwości, że Goszczyńska i Klejman są głównymi udziałowcami spółki ŁKS. Pokazał to, jak ujawniliśmy w ubiegłym tygodniu, przeprowadzony w klubie audyt.

W ratowanie ŁKS angażuje się urząd miasta. Podczas środowego spotkania doszło do spotkania Klejmana z wiceprezydentem Łodzi Włodzimierzem Tomaszewskim oraz wiceprezesem Polskiego Związku Piłki Nożnej Januszem Matusiakiem i prezesem Łódzkiego Związku Piłki Nożnej Edwardem Potokiem. - Prezes Potok zadeklarował pomoc PZPN - mówi Klejman. Ciekawe, czy zapowiedzi Potoka się sprawdzą. W chwilach, gdy ŁKS walczył o licencję, Potok był bardzo aktywny, ale nic nie pomógł. Wbrew własnym zapowiedziom, po oszukaniu ŁKS i Widzewa, nie podał się dymisji.

Jak informowaliśmy, w środę i wczoraj najmniej zarabiający piłkarze i pracownicy administracyjni dostali część zaległych wynagrodzeń. - Przelaliśmy pieniądze tym, którzy mają problemy finansowe. Piłkarze, którzy zarabiają po dwadzieścia kilka czy nawet pięćdziesiąt tysięcy na razie sobie poradzą - mówi Klejman.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki