Ateny w Grecji
Problem: nadmierna turystyka niszczy zabytki i pozbawia miasto autentyczności.
Także Ateny cierpią z powodu nadmiernej turystyki. Na Akropol przybywa dziennie ok. 17 tys. turystów, a choć rząd grecki wprowadził nowy system zwiedzania wzgórza z ustalonymi godzinami wejść, to nadal pozwala on przyjmować nawet 20 tys. turystów każdego dnia.
Tłumy na Akropolu przyczyniają się do niszczenia jego zabytków. Specjalnie dla turystów pokryto betonem niektóre ścieżki i przejścia, by wygodniej im było poruszać się po wzgórzu, ale tym samym utrudniono dostęp archeologom do kilku ważnych stanowisk. W planach jest nawet poszerzenie Propylejów (monumentalnej bramy na Akropol), co budzi zgrozę wśród uczonych i miłośników zabytków.
Nie tylko Akropol cierpi z powodu nadmiernej turystyki. Otaczające go historyczne dzielnice, jak np. Plaka, tracą swój autentyczny charakter, a ich mieszkańcy muszą opuszczać swoje domy z powodu rosnących czynszów. Zabytkowe ateńskie domy zmieniają się w hotele z restauracjami na dachach i pokojami do wynajęcia na Airbnb.
Pustynia Atacama w Chile
Problem: sterty starych ubrań widoczne nawet z kosmosu.
Aktywne gejzery, szmaragdowe laguny, rozległe solniska – to i jeszcze więcej oferuje turystom spragnionym przygody pustynia Atacama w Chile, jedna z głównych atrakcji tego kraju. Niestety, Chile nie radzi sobie z utrzymaniem pustyni w jej naturalnym stanie.
Dla odmiany problemem są tutaj sami Chilijczycy, a nie turyści. Otóż Chile importuje zużyte ubrania z USA, Europy i Azji, by je posegregować i ponownie sprzedać. Ok. 70 proc. zużytych ubrań nie nadaje się do odratowania i musi zostać wyrzucone. Gdzie trafią stare ciuchy z tworzyw sztucznych? Na pustynię Atacama, gdzie tworzą się tak ogromne hałdy śmieci, że widać je nawet na zdjęciach satelitarnych. Raz w roku rząd Chile organizuje wielkie palenie ubrań, ale to z kolei powoduje wydzielinie się toksycznych wyziewów, które zagrażają zwierzętom pustyni i ludziom żyjącym w miasteczkach Iquique oraz Alto Hospicio.
Jezioro Górne w USA
Problem: turyści zalali niegdyś dzikie lasy i brzegi Jeziora, zmuszając rdzennych mieszkańców do zmiany stylu życia.
Jezioro Górne to największe słodkowodne jezioro świata, zawiera aż 10 proc. zasobów słodkiej wody na Ziemi. Jest jednym z najmniej zanieczyszczonych Wielkich Jezior, ale to tylko kolejny powód, by ściśle je chronić.
Już widać oznaki przeciążenia środowiska nadmierną turystyką. W okolicznych parkach narodowych pojawia się coraz więcej śmieci, a by zapłacić za ich zbieranie, trzeba było wprowadzić opłaty za wejście na niegdyś dziewicze niemal tereny. W efekcie rdzenni mieszkańcy brzegów jeziora narzekają, że muszą teraz płacić za wstęp do lasów czy na plaże, na których mogli się swobodnie bawić jako dzieci. Teraz nawet wyprowadzenie psa w jego ulubione miejsce wiąże się z koniecznością kupienia biletu.
Co więcej, coraz trudniej znaleźć rzeczywiście spokojny kawałek plaży czy lasu, bo turyści i kajakarze zdają się docierać w niemal każdy zakątek dawnej dziczy. Tylko w 2022 r. brzegi Jeziora Górnego odwiedziło ok. 150 tys. pasażerów statków wycieczkowych.
Jezioro Górne zagrożone jest także przez zmiany klimatu. Rosnące średnie roczne temperatury powietrza i wody powodują, że w Jeziorze Górnym zakwitają algi, a także pojawiają się nowe gatunki inwazyjne, zagrażające ekosystemowi, takie jak minogi czy igliki.
Zatoka Ha Long w Wietnamie
Problem: piękna zatoka z bliska okazuje się zatruta ropą.
Wpisana na listę UNESCO zatoka Ha Long w Wietnamie na zdjęciach wygląda cudownie. Ze szmaragdowej wody wynurza się tu ok. 1600 wysp i wysepek, wśród których pływają statki wycieczkowe i łodzie rybackie. W dodatku cały ten wakacyjny raj położony jest ledwie 3 godziny jazdy od Hanoi. Wszystko to sprawia, że tylko w 2023 r. zatokę Ha Long ma odwiedzić (według prognoz) ok. 8,5 miliona turystów.
Niestety, z bliska sytuacja prezentuje się znacznie gorzej. Gigantyczny wzrost turystyki przerósł możliwości lokalnego rządu i gospodarki w dziedzinie utylizacji śmieci. Dziś w miastach i kurortach nad zatoką Ha Long rocznie wytrzwarza się ok. 28 tys. ton plastiku, z czego 5 tys. trafia do wody. W wodzie śmieci tworzą odrażające skupiska, niszczą rafę koralową, trują zwierzęta morskie i oczywiście przeszkadzają samym turystom.
Nierzadko zdarza się, że stare statki i łodzie rybackie zatruwają wodę zatoki ropą naftową, wyciekającą z ich silników.