
od lewej: Ewa Dałkowska, Hanna Skarżanka, Emilian Kamiński
Za oficjalną datę rozpoczęcia bojkotu scen i planów filmowych podczas stanu wojennego przyjmuje się 13 stycznia 1982 roku, ale o takiej formie protestu mówiono już wcześniej. Niektórzy aktorzy przenieśli swoje występy na o wiele bardziej kameralne sceny, tj. do swoich domów. W ten sposób powstał Teatr Domowy, stworzony przez artystów z Teatru Powszechnego w Warszawie: Ewę Dałkowską, Emiliana Kamińskiego, Andrzej Piszczatowskiego i Macieja Szarego. Pierwsze przedstawienie odbyło się 1 listopada 1982 r. w mieszkaniu Ewy Dałkowskiej. Scena była równie kameralna jak widownia zasiadająca m.in. na stole czy dywanie.
Z kolei sceną powszechną można już było nazwać wydarzenia artystyczne w przestrzeni kościołów i obiektów sakralnych. Głównym ośrodkiem sztuki niezależnej było Muzeum Archidiecezji Warszawskiej. Koordynacją wydarzeń zajmowała się tutaj wybitna aktorka Hanna Skarżanka. W spektaklach występowali m.in. Gustaw Holoubek, Krzysztof Kolberger czy popularna piosenkarka Danuta Rinn.

od lewej: Mariusz Dmochowski, Tadeusz Łomnicki, Włodzimierz Bednarski
Dla niektórych stan wojenny był ostatnim dzwonkiem i szansą na zmianę swojej postawy. Niektórzy ją wykorzystali, wyrzucając przynajmniej legitymacje partyjne. Należeli do nich aktorzy Mariusz Dmochowski, Tadeusz Łomnicki i Włodzimierz Bednarski.

od lewej: Stanisław Mikulski, Ignacy Gogolewski, Wojciech Siemion
Byli jednak i tacy, którzy stawili się na wojskowy rozkaz i poparli generała. To również popularni, nierzadko wybitni aktorzy. Wśród nich znaleźli się Stanisław Mikulski, znany i lubiany nie tylko w Polsce za rolę Hansa Klossa w „Stawce większej niż życie”. Tę samą drogę wybrali także wybitni artyści Ignacy Gogolewski czy Wojciech Siemion.

od lewej: Emilia Krakowska, Krzysztof Chamiec, Janusz Kłosiński
Bojkotowi nie podporządkowali się również Krzysztof Chamiec, Janusz Kłosiński i Emilia Krakowska. Niektórzy z nich gorzko wspominali potem ten czas. Stanisław Mikulski czy Janusz Kłosiński nie mogli wypowiedzieć w teatrze swoich kwestii, bo publiczność ostentacyjnie klaskała lub chrząkała. Chamiec skarżył się, że koledzy po fachu nie chcieli podać mu ręki lub na jego widok przechodzili na drugą stronę ulicy.
Emilia Krakowska po latach uznała, że w ogóle nie powinno się wspominać czasu stanu wojennego i bagatelizowała skutki jego wprowadzenia. Po kilkudziesięciu latach, pytana o wspomnienia, odpowiedziała dziennikarzowi zirytowana: "Panie, dajmy sobie spokój z tym. Ja chcę radości (…) Po prostu było i się skończyło. (…) Teraz trzeba zadawać pytania, dlaczego jest brudno. A może ze szczęściem powiedzieć, że u nas był wielki przewrót i nie dopuściliśmy do wojny domowej. Myślicie głupio, te pytania są do dupy. (…) Zaglądajcie do historii, u Pinocheta, ile zginęło ludzi. A ile na co dzień ludzi ginie na drogach i nikt nie reperuje tego".