
Pani Ania opowiada, że dostali piętnaście minut na spakowanie. Potem zajechał samochód, który zawiózł ją i Gabrysię do Warszawy.
Hotele były nieczynne więc zamieszkałyśmy na czas remontu w apartamencie – opowiada pani Ania. - Jedzenie przywoził nam catering. Było nam tam bardzo dobrze. Tak jak teraz w tym wyremontowanym domu.
CZYTAJ DALEJ >>>>
...

Pani Ania i Gabrysia były szczęśliwe, wzruszone tym jak po remoncie wygląda ich dom. Dziewczynka ma wreszcie swój pokój, pani Ania też śpi sama.
Cała ekipa „Naszego nowego domu” była bardzo miła – zapewnia Anna Malinowska. - Od robotników, po szefa ekipy Wiesława, architekt Martynę. No i Kasia Dowbor jest cudowna. Miła, sympatyczna, nic nie robi na pokaz.
CZYTAJ DALEJ >>>>
...

Pani Ania jest szczęśliwa, że ma wyremontowany dom. Przyznaje, że sama, gdy jej się dobrze powodziło, pomagała innym. Po śmierci koleżanki co drugi dzień nosiła siatki z jedzeniem jej dzieciom.
Jedna z sąsiadek urodziła dziecko – opowiada. - Miała 15 lat. Chciała je zostawić w szpitalu. W domu była bieda. Dziewczyna miała kilkoro rodzeństwa. Razem z ówczesną posłanką Elą Jankowską doprowadziłyśmy, że dziewczyna zostawiła syna. Nosiłam jej mleko, pampersy. Dziś ten chłopiec ma blisko 20 lat.
CZYTAJ DALEJ >>>>
...

Pani Ania cieszy się, że spotyka się z życzliwością wielu osób. Do dziś nie może pogodzić się z tym, że GS sprzedał budynek po jej barze w który tyle zainwestowała. Śmierć córki, Janka, a potem zamieszanie z barem sprawiło, że ma coraz większe kłopoty ze zdrowiem. Ma nadciśnienie, a przecież musi być zdrowa dla Gabrysi. Teraz marzy, by dla rowerzystów otworzyć nowy lokal, teraz na terenie jej ogrodu.
Już kilku rowerzystów obiecało, że pomoże mi uporządkować teren – dodaje. - Sama nie dam rady.. Wierzę jednak, że z pomocą dobrych ludzi uda mi się pokonać trudności.