- Zaplanowano przesłuchanie 5 świadków. Jeżeli strony nie złożą wniosków dowodowych, może zapaść wyrok. Proces jest niejawny, ale ogłoszeniu wyroku jest jawne - wyjaśnia sędzia Michał Tomala z Sądu Okęgowego w Szczecinie.
O tym, co zdarzyło się rok temu w jednym ze szczecińskich mieszkań, wiedziała tylko wąska grupa osób, głównie sąsiedzi oskarżonej oraz policjanci, którzy na początku maja 2024 r. zatrzymali 21-letnią kobietę, a trzymiesięczne dziecko przekazali do pieczy zastępczej.
Matka od razu trafiła do aresztu. Według prokuratury młoda matka miała przez kilka tygodni krzywdzić dziecko, znęcając się psychicznie i fizycznie ze stosowaniem szczególnego okrucieństwa: uderzała chłopca po całym ciele, w szczególności w okolicę głowy oraz żeber, głodziła, nie zapewniała właściwej temperatury otoczenia. W efekcie dziecko poważnie zachorowało. Według prokuratury kobieta w ten sposób godziła się na to, że chłopiec może umrzeć, dlatego odpowiada za usiłowanie zabójstwa. Teoretycznie grozi jej nawet dożywocie. Nie wiadomo, czy przyznała się do winy.
Na wniosek prokuratora i oskarżyciela posiłkowego, sąd wyłączył na pierwszej rozprawie jawność procesu ze względu na ochronę dziecka. Dlatego nie dowiemy się o powodach, dla których oskarżona zdecydowała się na takie zachowanie wobec syna (o ile, sąd uzna, że ustalenia prokuratury są właściwe).
To dzięki czujności sąsiadek oskarżonej, sprawa wyszła na jaw, a chłopiec trafił pod opiekę lekarzy.
Pani Katarzyna, była zaniepokojona, że od kilku tygodni nie widzi dziecka sąsiadki. Dlatego, gdy na początku maja, zobaczyła oskarżoną z wózkiem, postanowiła zapytać o chłopca i zajrzeć do wózka.
- Ja praktycznie znałam go od kiedy się urodził, bo jego mama to nasza sąsiadka. Widziałam jak, wygląda wcześniej. Jak go zobaczyłam 2 maja, to widok był straszny. Ogromnie wychudzony, wyglądał jak dzieci z obozu w Oświęcimiu. Duża główka, chudy, blada, ziemista cera. Wzrok spuszczony, drżała mu rączka. Nie reagował na nic - opowiadała.
W odpowiedzi na pytanie, co się stało, oskarżona miała odpowiedzieć, że stan syna to efekt z ostatniej doby i dlatego chce iść z nim do lekarza.
- Ja jednak obawiałam się o zdrowie tego dziecka. Dlatego wezwałam pomoc. Przyjechała policja i pogotowie - opowiadała.
Tuż po narodzeniu dziecka, oskarżona wrzuciła na swoje media społecznościowe film ze zdjęciami synka, USG brzucha podczas ciąży oraz fotografiami partnera. W tytule filmu zachwycała się synem. Potem zdjęcia dziecka przestały się ukazywać.
Aktualizacja, godz. 14.35
Procesu nie udało się zakończyć. Kolejny termin 6 sierpnia.
