
Ukraina to prowincja Europy
Takie zdanie mógłby wygłaszać markiz de Custine (na portrecie), gdyby dwieście lat temu miana "prowincji" nie przyznał Rosji. Dziś, w dobie globalizacji, mit ukraińskiej prowincjonalności nie ma żadnego sensu. Warto przypomnieć, że według pomiarów przeprowadzonych w 1887 r. przez geograficzne stowarzyszenie Austro-Węgrów, centrum Europy znalazło się właśnie na Ukrainie - niedaleko miasta Rachów, w obwodzie Zakarpackim.

Ukraińcy to Polacy, tylko zdziczali
Mit z repertuaru naszych sarmackich antenatów. Jeszcze w dwudziestoleciu w podobną teorię wierzył Tadeusz Hołówko, orędownik dialogu z ukraińskimi siłami narodowymi, blisko związany z ruchem prometejskim. O tym, że to jednak fałszywa teza, przekonał się 29 sierpnia 1931 r., gdy w Truskawcu zastrzelili go dwaj ukraińscy terroryści z OUN.

Polska dała Ukrainie cywilizację
Rozwinięcie mitu o skrywanej polskości Ukraińców. Niestety, Ukraińcy wolą swoją wersję historii. Mówiącą na przykład o tym, że gdy wcześni Piastowie bili się bezpardonowo o władzę, Włodzimierz I Wielki w 988 r. przyjął chrzest i zabrał nam Grody Czerwieńskie. Co nie zmienia faktu, że nazwa "Ukraina" została użyta po raz pierwszy w 1590 r., za czasów Rzeczypospolitej, w tytule konstytucji sejmowej według projektu Jana Zamoyskiego.

Chmielnicki był Polakiem
A według niektórych źródeł nawet wielkopolskim szlachcicem, który zdradził Polskę dla kąpiących się w dziegciu półdzikich kozaków z osełedcami. Niestety, choć Chmielnicki uczył się w polskim kolegium jezuickim we Lwowie, walczył pod Cecorą, a potem pełnił funkcję pisarza lojalnego wobec Polski wojska zaporoskiego, jego "ukraińskości" nie da się zaprzeczyć. Pozwalając na wymordowanie 9 tys. polskich jeńców pod Batohem, świadomie wybrał rodzaj relacji z Rzeczpospolitą.