
Historia bezpaństwowca Marii Domitru wstrząsnęła opinią publiczną. Jak się okazało, po nagłośnieniu sprawy przez media znalazła się jej biologiczna matka, która twierdzi, że wcale jej nie porzuciła.

Do młodej mieszkanki Poznania zgłosił się opiekun romskiej rodziny, który zobaczył TVN-owski dokument o bezpaństwowej Marysi. Jak się okazało, znał rodzinę Marii bardzo dobrze – opiekuje się nimi bowiem od lat. Gdy spytał się podopiecznych o wydarzenia z przeszłości doznał szoku.

- Okazało się, że w dniu narodzin ważyłam zaledwie 1600 gram. Kobieta, która mnie urodziła, przyjechała do Polski będąc w 5. miesiącu ciąży. Nie znała języka polskiego, nie miała ani pieniędzy ani warunków, aby wychowywać dziecko – relacjonuje młoda mieszkanka Poznania. W dniu narodzin noworodek nie potrafił oddychać samodzielnie, został umieszczony w inkubatorze. Lekarze mieli powiedzieć biologicznej matce dziecka, że ma się spakować i wyjść ze szpitala bo… mała Maria nie przeżyje!

- Kobieta była roztrzęsiona, chciała zabrać mnie ze szpitala. Szpital ją nastraszył i wezwał policję. Ona przez 22 lata była pewna, że ja nie żyję – tłumaczy wzburzona Maria, powtarzając słowa kobiety, która ją urodziła: ja jakby zmartwychwstałam! Odnaleziona po latach rodzina traktuje ją jak cud.