Dymek Wojciecha Szczęsnego
Przypadek Wojciecha Szczęsnego to w ogóle jest ciekawy. Po Euro 2024 powiedział, że zostaje emerytem, po czym został bohaterem hitowego transferu do FC Barcelony, w której jako wieczny zmiennik Inakiego Peny świętował wygranie El Clasico... odpaleniem papierosa w szatni na Santiago Bernabeu.
Papieros to chyba też sekret awansu Polski na mistrzostwa. Po pewnym czasie bramkarz przyznał, że tuż przed karnymi w barażach z Walią pobiegł do szatni, by tam uspokoić nerwy - oczywiście puszczeniem dymka.
- Jeśli ktoś myśli, że zmienię swój sposób bycia, powinien jeszcze raz się nad tym zastanowić, ponieważ jestem tym, kim jestem. Palenie to tylko i wyłącznie moja sprawa. Myślę, że nie ma to żadnego wpływu, a na boisku pracuję dwa razy ciężej. Nie robię tego na oczach dzieci, żeby źle na nie nie oddziaływać - stwierdził Szczęsny w wywiadzie dla Mundo Deportivo.
Goncalo Feio i środkowy palec
Trener Legii Warszawa ma jedną, dyskwalifikującą wadę: krótki lont. Wystarczy iskra, żeby wybuchnął.
Drużynę trenuje od kwietnia i zdążył już w obecności drużyny podnieść głos na prezesa (!), wiele razy publicznie podważać pracę dyrektora sportowego, a przed tym wszystkim pozdrowić środkowym palcem kibiców gości.
Do tego skandalu doszło w eliminacjach Ligi Konferencji, gdy po meczu Portugalczyk pokazał f**a sympatykom duńskiego Broendby Kopenhaga - i to na obu dłoniach.
Zanim Feio przeprosił, zdążył na konferencji wypalić, że piłka nie jest dla dżentelmenów: - Dziś wysłałem ich (Broendby - red.) do domu. Będę bronić Legii aż do śmierci, tu trzeba być kozakiem. Nie ja to zacząłem. Nie będą w życiu ofiarą - stwierdził.
Rakietnicami w kibiców Wisły Płock
- Piro jest bezpieczne! - przekonują nieustannie ultrasi. No tak, ale dobrej jakości i w rękach kompetentnych osób.
Takich nie było na Wiśle Płock podczas październikowego meczu z Wisłą Kraków. Chińszczyzna zwana rakietnicami wystrzeliła nie do góry, lecz wprost w sąsiadującą trybunę, raniąc także dzieci.
Takich skandali było więcej. Wystarczy wspomnieć, że w Łodzi obrzucano kibiców Widzewa, a w Poznaniu od odpalonej racy w płomieniach stanął pociąg fanów Legii Warszawa, których później legitymowano w tej sprawie (sprawcy nie znaleziono do dzisiaj).
Mecz Jagiellonia - Raków bez VAR-u
Listopadowy mecz Jagiellonia Białystok - Raków Częstochowa (remis 2:2) okazał się wielowymiarowym skandalem. Gościom przyznano karnego, po którym padła bramka, chociaż do faulu wcale nie doszło.
- Nie będę owijał w bawełnę. Przyaktorzyłem - przyznał dwa tygodnie później Michael Ameyaw, nowy reprezentant Polski z Rakowa, który wtedy zwijał się z bólu. Ale to nie przez niego pozostał niesmak.
Otóż przez kwadrans (!) w Białymstoku nie działał system VAR. Mimo to sędziowie Jarosław Przybył i Tomasz Kwiatkowski zdecydowali się kontynuować mecz, za co zapłacili wysoką cenę, bo uznano ich winnymi wypaczenia wyniku; bez obejrzenia powtórki na ekranie i bez informacji zwrotnej od kolegów z wozu arbiter główny zdecydował się odgwizdać karnego-widmo.
