
3. „Moonraker” (1979, Roger Moore)
Głupi? Jasne. Ale w istocie film - pełno tu ruchomych dekoracji z wielkiego widowiska z udziałem Moore’a - ma fajne zdjęcia. Znakomita czołówka ze scenami w spadochronowymi. Dobrej zabawy dostarcza śledzenie miejsc, po których włóczy się Bond. Do czasu, gdy - uch, och! - nie znajdzie się w kosmosie.
- Fajnie było znowu zobaczyć Buźkę, ale finał w kosmosie już wtedy w 1979 wyglądał okropnie. A i dziś jest do d… - mówi Kevin Maher.

3. „Zabójczy widok” (1985, Roger Moore)
Jeden Bond za daleko dla naszego gwiazdora! Plusy - piosenka autorstwa Duran Duran i Christopher Walken. Minus - fabuła to bzdurna przeróbka „Goldfingera”. Bond zjeżdża na desce w takt „California Girls”! Widzimy jak 57-letni Moore piecze kisz. Powtarzam - kisz! Nie do wiary, ale ten kawałek ma swoich wielbicieli.

7. „Nigdy nie mów nigdy” (1983, Sean Connery)
Connery po raz ostatni. To bardzo, bardzo taki sobie remake „Operacji Piorun”. Tylko ten ostatni z racji toczonych wówczas sporów prawnych był jedynym poważnym nie wyprodukowanym przez EON filmem o Bondzie, za powtórkę którego mogli zabrać się twórcy. Mimo że Klaus Maria Brandauer i Barbara Carrera jako czarne charaktery są naprawdę uroczo kopnięci, film nie przybiera żadnej skrystalizowanej postaci.