
Kradną całe rodziny
Kolejna grupa to złodzieje okazjonalni. Przychodząc do sklepu, nie planują kradzieży. Jednak w pewnym momencie dostrzegają okazję. Nie mają wprawy, denerwują się, kręcą się długo przy jednej półce sklepowej, często do niej wracają. I właśnie wtedy ściągają na siebie uwagę.
Nie wiedzą, że na długo przed dojściem do kasy są już namierzani. – Cały czas mają możliwość odłożenia towaru lub wyjęcia go na ladę przy płaceniu. Kłopoty zaczynają się, jak przekroczą bramki – mówi ochroniarz.
Najbardziej dziwi go, że wśród okazjonalnych złodziei są rodzice z dziećmi, a czasami wręcz całe rodziny. – Wkładają fanty do wózków dziecięcych albo pod kurtki dzieci. Przyłapani tłumaczą się, że to na pewno dziecko ściągnęło towar z półki. Miękną, jak widzą zapis z kamer – opowiada Rafał.
Takie sprawy nie trafiają na policję. Zazwyczaj kończy się na tym, że złodziej wpłaca wielokrotność skradzionego towaru.
– Głupia sprawa, jak świadkami tego wszystkiego są dzieci – przyznaje Rafał.

Oczywiście nastolatki
Istna plaga to nastolatki. Kradną zarówno chłopcy, jak i dziewczęta i jeśli jest różnica między nimi, to tylko w wyborze sklepów. – Kosmetyki to domena dziewczyn, a elektronika chłopaków – mówi praktyk i dodaje: – W odzieżówce kradną wszyscy.
Może się wydawać, że nastolatki kradną okazjonalnie, ale z obserwacji ochrony wynika, że raczej przychodzą do sklepów z konkretnym zamiarem. Nie kupują, krążą między półkami, testują kosmetyki, malują się, a w jakimś momencie np. odgryzają szminkę, wypluwają na dłoń i zawijają w folię.
– Jeśli łupem są ładowarki do telefonów czy małe słuchawki, to trzeba się do takiej kradzieży przygotować. Trzeba mieć żyletkę lub nożyk do rozcięcia opakowania. Czyli jednak był plan kradzieży – diagnozuje Rafał.

Złodzieje też patrzą na ceny
Często złodzieje korzystają z tego, że nie każda kradzież jest przestępstwem. Aby tak to zostało zakwalifikowane, wartość towaru musi wynieść minimum 525 złotych.
– To kwota uzależniona od wysokości obowiązującego najniższego wynagrodzenia – wyjaśnia nadkom. Renata Laszczka-Rusek, rzeczniczka prasowa lubelskiej policji.
Jednak pod tym względem zdarzają się złodziejom wpadki. Tak jak w 2015 r., kiedy 31-latek ukradł kilkadziesiąt czekolad za 360 złotych (tyle wynosił limit wykroczenia). Wywiózł je w wózku sklepowym. Złodziej był pewien, że popełnił jedynie wykroczenie, ale... nie doliczył wartości wózka. Rachunek przekroczył 400 zł.
Od pewnego czasu polska policja dosyć regularnie publikuje nagrania kradzieży z kamer monitoringu. Jak mówi Laszczka-Rusek, to pomaga w namierzeniu sprawców.

Monitoring to tylko prewencja
– Monitoring przede wszystkim pełni rolę prewencyjną. Wielu ludziom odchodzi chęć wejścia w konflikt z prawem, jeśli wiedzą, że są obserwowani – mówi policjantka i dodaje: – Gdy publikujemy wizerunki osób zarejestrowanych na nagraniach, odzew jest bardzo duży. Otrzymujemy mnóstwo anonimów, ale zgłaszają się też sami sprawcy.