5/7
Bruno Biedermann był polskim patriotą...
fot. Reprodukcja Grzegorz Gałasiński

Bruno Biedermann był polskim patriotą

Nieżyjąca już Wanda Kuźko, autorka książki „Biedermannowie” w rozmowie z nami radziła, by nie próbować klasyfikować narodowościowo tej rodziny. Od trzech pokoleń mieszkali w Łodzi i gdyby nie wojna to pewnie dalej by tu żyli.

- Bo tu znaleźli swoje miejsce na ziemi - wyjaśniała Wanda Kuźko.

Biedermannowie byli najpierw wiernymi poddanymi cara, walczyli w carskiej armii, a gdy Polska odzyskała niepodległość, służyli w polskim wojsku, jak choćby Bruno Biedermann. W domu rozmawiali po niemiecku, w tym języku pisali. Ale równie dobrze mówili po polsku, rosyjsku, francusku i włosku.

- Oni byli przede wszystkim porządnymi ludźmi - zapewniała Wanda Kuźko. - Nie popierali Hitlera i narodowego socjalizmu.

W połowie 1940 r. Bruno Biedermann podpisał jednak volkslistę. Zrobił to w imieniu rodziny, by ratować fabrykę. Ale Wanda Kuźko zaznaczała, że nawet Niemcy mieli wątpliwości co do ich niemieckości.

- Musieli udowodnić swoją aryjskość do dziesiątego pokolenia - zauważała pani Wanda. - Dzięki temu mogłam napisać książkę o tej rodzinie...

Autorka książki przypominała, że łodzianie niemieckiego pochodzenia byli zmuszani do przyjęcia volkslisty, inaczej groziły im represje. Biedermannowie podpisali tzw. volkslistę III kategorii, byli uznani za osoby ulegające polskim wpływom.

Maryla, gdy wybucha wojna miała 25 lat. Nie chciała słyszeć o podpisaniu volkslisty. Zaangażowała się w działalność Komitetu Pomocy Polskim Więźniom Radogoszcza. Komitet ten wspierał finansowo jej ojciec. Maryla pomagała ukrywającym się polskim żołnierzom. Dostarczała im cywilne ubrania, dawała zaświadczenia potwierdzające, że są pracownikami fabryki Biedermanna.

Można przypuszczać, że działania w komitecie skłoniły ją do wstąpienia do Związku Walki Zbrojnej, a potem Armii Krajowej. Tam też nawiązała bliższą znajomość z Alfredem Keiserbrechtem. Do jego rodziny należała tkalnia znajdująca się przy ul. Zgierskiej, w miejscu gdzie jest dziś Pałac Ślubów. Alfred był kierownikiem biura Komitetu Pomocy Więźniom Radogoszcza.

Wanda Kuźko wyjaśniałam nam, że Maryla z Alfredem brała udział w tzw. akcji N. Była to akcja dywersyjna prowadzona wśród Niemców: żołnierzy Wermachtu, administracji niemieckiej, ludności cywilnej. Dywersanci mieli wywołać wśród Niemców przekonanie, że poniosą klęskę. Rozpowszechniano wśród nich ulotki, rozsyłano pisma. Maryla tłumaczyła te wszystkie teksty na język niemiecki. Alfred je przepisywał.

>>>>


6/7
Robert Biedermann 1836-1899...
fot. Reprodukcja Grzegorz Gałasiński

Robert Biedermann 1836-1899


Maryla zdawała sobie sprawę, jakie skutki może przynieść jej rodzinie to, że nie chce podpisać volkslisty. Dlatego w 1940 r. postanowiła z Alfredem wyjechać z Łodzi. Udało jej się załatwić skierowanie do pracy w sklepie konfekcyjnym w Sosnowcu. Jednak tam nie dotarła. Zatrzymała się w Kamieńsku u przyjaciółki. Tam dojechał do niej Alfred. W Kamieńsku wyrobili sobie fałszywe dokumenty. Ona została Katarzyną Borowską z Łucka, a on Antonim Kamińskim z Wilna. Zamieszkali w Radomiu. Maryla dostała pracę jako maszynistka, a Alfred jako księgowy w Urzędzie Dystryktu. W Radomiu w 1941 r. wzięli ślub. Maryla zmieniła wyznanie z ewangelickiego na katolickie.

W kwietniu 1942 r. w drugi dzień Wielkanocy zostali aresztowani. Stało się to po odwiedzinach ich znajomych z konspiracji, którzy przyjechali z Łodzi.

- Ci znajomi byli prawdopodobnie śledzeni - pisze w swojej książce Wanda Kuźko. - Aresztowano Alfreda. Na drugi dzień gestapo przyszło po Marylę. Początkowo przebywali w Radomiu. Torturowano ich. Niemcy szybko ustalili ich prawdziwe nazwiska. Potem przewieziono ich do Warszawy. Tam dowództwo AK wydało zgodę na podpisanie przez nich volkslisty. Po tym zawieziono ich do Łodzi i zwolniono.

Rodzice namówili Marylę, by wzięła z Alfredem ślub cywilny. Mieliby kłopoty, gdyby dowiedziano się, że wzięli ślub w kościele. Zawarcie mieszanych związków, ewangelicko-katolickich było zakazane.

We wrześniu 1943 r. Marylę znowu aresztowano. Wiązało się to z zatrzymaniem kilka dni wcześniej jej kuzyna Zygmunta Lorentza, przedwojennego nauczyciela w łódzkim Gimnazjum im. Piłsudskiego. Był on wizytatorem tajnego nauczania AK na okręg łódzki. Zatrzymano go w mieszkaniu przy ul. Obywatelskiej. Zaniepokojona aresztowaniem kuzyna napisała list do kuzynki w Manchaim. Ta zdenerwowana przyjechała do Łodzi i poszła na gestapo. Zrobiła awanturę, że zatrzymano jej kuzyna. W ten sposób trafiono na ślad Maryli. Wezwano ją na gestapo. Przyjaciele namawiali ją, by uciekała, ona jednak poszła na przesłuchanie. Zdawała sobie sprawę, jakie konsekwencje może ponieść rodzina.

>>>>


7/7
Obecnie pałac należy do Uniwersytetu Łódzkiego...
fot. Grzegorz Gałasiński

Obecnie pałac należy do Uniwersytetu Łódzkiego

Maryla Biedermann po raz drugi trafiła do więzienia przy ul. Gdańskiej. Stało się to 27 września 1943 r. Już pod nazwiskiem Keiserbrecht. Przebywała przy ul. Gdańskiej niemal dwa lata. Zwykle tak długo nie przetrzymywano tu więźniarek.

17 stycznia 1945 r. Niemcy ewakuowali więźniarki z ul. Gdańskiej na zachód. W okolicach Pabianic Maryli udało się uciec. Są dwie wersje tej ucieczki. Jedna mówi, że wykorzystała zamieszanie podczas nalotów, ukryła się w rowie i uciekła do Łodzi, do pałacyku w którym czekali rodzice. Inna mówi, że dwóch ludzi wyciągnęło ją w Pabianicach z tłumu maszerujących kobiet. Zawieziono ją do jakiegoś mieszkania. Stamtąd zabrał ją lekarz rodziny Biedermannów.

Zaraz po wkroczeniu Rosjan do Łodzi do pałacu przy ul. Kilińskiego 2 weszli przedstawiciele nowej władzy. Biedermannowie dostali kilkanaście godzin na opuszczenie domu. Ale Bruno był bardzo lubiany przez robotników i po ich interwencji dano im dzień dłużej na przeprowadzkę.

24 stycznia Bruno napisał na kartce: „Zabiłem strzałami z rewolweru żonę i córkę. Pochowajcie nas w ogrodzie. Nie rabować naszego prywatnego majątku w mieszkaniu, a podzielić sprawiedliwie”.

Potem sam strzelił sobie w usta. Podobno przed śmiercią kobiety zażyły środki nasenne. Nie wiadomo czy Maryla była przytomna. Po pobycie w więzieniu znajdowała się w strasznym stanie. Miała gruźlicę, krwotoki. Prawdopodobnie przed śmiercią Bruno założył polski mundur.

Dlaczego Bruno zdecydował się na tak dramatyczny krok? W książce „Biedermannowie” Wanda Kuźko nawiązuje do tzw. freitod, czyli wolnej śmierci. Wielu Niemców mieszkających w Polsce, popełniało samobójstwa ze strachu przed Rosjanami. Dla wielu załamał się świat w który wierzyli.

- A może to było jakieś załamanie psychiczne? - zastanawiała się potem pisarka.

Przecież Biedermannowie byli bogaci. Mogli uciec. Mieli na to czas. Tym bardziej, że ich córka mieszkała w Niemczech. Niektórzy tłumaczą, że nie uciekli, bo Maryla była bardzo chora. Ale przecież penicylina była dostępna. Biedermannów stać było na to lekarstwo. W swojej książce Wanda Kuźko pisze też, że nie bez znaczenia był fakt, iż 10 lat życia Bruno Biedermann spędził w wojsku. Posłuszeństwo, dyscyplina, którym był poddany, mogły wykształcić u niego takie cechy charakteru, które nie pozwoliły mu się pogodzić z nadchodzącymi zmianami, które burzyły porządek, w którym żył od urodzenia. Dlatego mógł uznać, że nie warto dalej żyć. I ten pogląd podzieliły żona i córka.

Po 1945 r. fabryka Biedermannów została upaństwowiona. Zmieniono nazwę na Zakłady Przemysłu Bawełnianego im. Harnama „Rena Kord”. W pałacu Biedermannów było przedszkole. W 1977 r. przez ogród przeciągano kable telefoniczne. Znaleziono szczątki trzech osób i guzik od polskiego munduru. Po latach Biedermannom urządzono pogrzeb. Spoczęli w rodzinnym grobie na cmentarzu przy ul. Ogrodowej.

Kontynuuj przeglądanie galerii
WsteczPrzejdź na i.pl

Zobacz również

Iga Świątek najlepiej zarabiającą sportsmenką na świecie. Jak jej się to udaje?

Iga Świątek najlepiej zarabiającą sportsmenką na świecie. Jak jej się to udaje?

Zawalenie się bloku w Biełgorodzie. Atak Ukrainy czy robota Kremla? - WIDEO

Zawalenie się bloku w Biełgorodzie. Atak Ukrainy czy robota Kremla? - WIDEO

Polecamy

Jest decyzja w związku z pożarem Marywilskiej 44. Co dalej z centrum handlowym?

Jest decyzja w związku z pożarem Marywilskiej 44. Co dalej z centrum handlowym?

Zawalenie się bloku w Biełgorodzie. Atak Ukrainy czy robota Kremla? - WIDEO

Zawalenie się bloku w Biełgorodzie. Atak Ukrainy czy robota Kremla? - WIDEO

Raport z trybun. Na meczu Lech - Legia wszystko wybiło

Raport z trybun. Na meczu Lech - Legia wszystko wybiło