NAJWAŻNIEJSZE JEST ZWYCIĘSTWO
Na taki moment na swoim stadionie Wisła Kraków czekała od 27 sierpnia i wygranej 5:1 w meczu z Arką Gdynia. Krakowianie wreszcie zaznali smaku zwycięstwa przed własną publicznością, której wreszcie też dali trochę radości. To nie musi oznaczać, że mamy do czynienia z momentem przełomowym w sezonie, bo podobnie mogło się wydawać po spotkaniach ze wspomnianą Arką czy Motorem Lublin. Dlatego z tym trzeba jeszcze poczekać, ale w sobotę najważniejsze były trzy punkty, które dadzą drużynie trochę spokoju na przerwę reprezentacyjną.

TRUDNY POCZĄTEK, ALE PORADZILI SOBIE
Ktoś zobaczy suchy wynik 6:2 i pomyśli, że Wisła przejechała się po Zniczu, a to przecież nie będzie cała prawda o tym meczu. Pierwsze pół godziny to był naprawdę ciężki czas dla „Białej Gwiazdy”. Z trudem przychodziło jej stwarzanie okazji na gole, bo rywale dobrze się bronili, a sami strzelili też piękną bramkę. I tutaj trzeba oddać wiślakom, że pokazali charakter. Nie mieli takiego problemu mentalnego jak choćby w niedawnym spotkaniu z Chrobrym Głogów, gdy też stracili pierwsi gola i z tej nerwowości nie wydostali się już praktycznie do końca meczu. Tym razem było inaczej i za to Wisłę spotkała nagroda.

BRAWO DLA ZNICZA I JEGO TRENERA
Trener Mariusz Misiura ma swój pomysł na grę i nie przejmuje się czy gra w Pruszkowie, Krakowie czy gdzie indziej. Jest po prostu wierny swojej filozofii gry. I szkoleniowcowi Znicza oraz jego drużynie trzeba przyklasnąć. Mogli się okopać w swoim polu karnym, stanąć tam w dziesiątkę i może wywieźliby z Krakowa korzystniejszy wynik. A jednak oni chcieli po prostu grać w piłkę. Dzięki temu stworzyli razem z Wisłą dobre piłkarskie widowisko. Mają przy tym w Pruszkowie kilku naprawdę dobrych zawodników. Niech zatem pozostaną wierni swojemu pomysłowi na grę, bo coś nam się wydaje, że przyniesie on im jeszcze trochę punktów i raczej spokojne utrzymanie w I lidze.