1/4
W środku zdjęcia Agata Wałęcka. W czwartek z łódzkiego...
fot. Grzegorz Gałasiński

W środku zdjęcia Agata Wałęcka. W czwartek z łódzkiego lotniska wyleciała do Londynu. Z Sieradza miała wyjechać na kilka miesięcy. Mieszka na wyspach od 4 lat

Pierwsza fala emigrantów na wyspy z III RP pamięta, że wykupiony bilet wcale nie gwarantował przejścia przez kontrolę na bramce celnika. Ten, w złym humorze, mógł nie wpuścić do swojego kraju podróżnego, bo np. nie spodobał mu się kolczyk w jego nosie.

– I zaraz leciało się z powrotem. Albo, co gorsza, wracało promem i autokarem – wspomina Paweł, kiedyś pabianiczanin, teraz, jak podkreśla, londyńczyk.

Paweł, już bez kolczyka w nosie, dziś współtworzy obrotną ekipę remontującą domy bogaczy, w tym rezydencje rosyjskich oligarchów. Ale sam, jeszcze, rezydencji się nie dorobił.

W dodatku „landlord” Pawła właśnie wypowiedział mu umowę najmu mieszkania. Na ceglaste osiedle klitek z lat siedemdziesiątych w dzielnicy Acton niedługo wjadą buldożery, a w jego miejscu właściciel terenu wybuduje strzeliste wieżowce z penthousami.

Dlatego Paweł potrzebuje pomocy w znalezieniu nowego mieszkania. Na odsiecz ma lecieć Emilia, córka londyńczyka rodem z Pabianic, studentka Uniwersytetu Łódzkiego.

2/4
Łódzkie lotnisko w czwartek (21 marca) - w oczekiwaniu na...
fot. Grzegorz Gałasiński

Łódzkie lotnisko w czwartek (21 marca) - w oczekiwaniu na brexit...

– To ja mieszkam na wyspach, ale pracuję z innymi Polakami i tak wyszło, że ona rozumie po angielsku sto razy lepiej – mówi o córce Paweł. – Ja nawet po bułki chodzę do polskiego „Mleczki” na Actonie, a ona ma w Łodzi lektoraty.

Emilia – jak twierdzi jej ojciec – ma także umiejętność wyłapywania prawniczych kruczków w umowach. To kolejny powód, dla którego jest niezbędna w negocjacjach z agentami londyńskich biur zajmujących się wynajmowaniem mieszkań.

– I znowu Polacy martwią się o przejście przez bramkę! – wzdycha Paweł. – Emilia bilet na Ryanaira zarezerwowała na początku miesiąca, akurat na lot 30 marca, czyli dzień po brexicie, ale wtedy zapytałem: „Czy ty masz, dziecko, paszport?”. Niby zaraz magister, a wypadło dziewczynie z głowy, że Londyn, razem z jej tatą, zaraz może wyjść na twardo. Od razu poszła wyrabiać, na początku kwietnia ma termin odbioru. Pani z okienka zarzekała się, że będzie wcześniej, ale stres jest...

Urzędnicy „paszportówki” mają co robić. Jak wyliczyła Violetta Kubiak-Gniewisz, kierownik Wydziału Spraw Obywatelskich i Cudzoziemców Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego w styczniu 2018 r. wniosków o paszport było tam 5375. Natomiast w styczniu tego roku – 5615. Jeszcze większy wzrost wniosków odnotowano w lutym: w tym 2019 r. złożono ich 6410, czyli o 637 więcej niż przed rokiem.

– Tworzą się duże kolejki, większe niż rok temu o tej porze – przyznaje Violetta Kubiak-Gniewisz. – Stoją w nich także osoby, które przyjechały na trochę z Wielkiej Brytanii. Do tej pory wystarczał im dowód osobisty, jednak ich pracodawcy sugerują, by przygotowali także paszporty. Wiele z tych osób od lat nie miało paszportu, gdyż nie były im do niczego potrzebne.

Dorośli za paszport płacą 140 zł, emeryci i dzieci połowę tej kwoty. Osoby, które skończyły 70 lat, dokument otrzymują bezpłatnie.

3/4
W Londynie, czyli „u nas”. To na  prowincji patrzą „spod...
fot. Grzegorz Gałasiński

W Londynie, czyli „u nas”. To na prowincji patrzą „spod byka”

Ewa i Arek, małżeństwo, które wyemigrowało z Radomska, powrotu do Polski wobec brexitu nie planuje. Para w stolicy Wielkiej Brytanii mieszka już od 16 lat.
Pierwszy z Radomska wyjechał Arek. Jeszcze wtedy, gdy do Wielkiej Brytanii przybywało się na zaproszenie konkretnej osoby z Wysp.

– Na granicy pytali każdego Polaka: po co tutaj jedziesz? – opowiada Arek. – Trzeba było mieć, oczywiście, wykupiony bilet powrotny.

Arkowi udało się przekroczyć granicę – jak wspomina – znajomi udostępnili pokój, praca od razu się znalazła, zarabiało się dobrze.
Kilka miesięcy po Arku do Londynu pojechała Ewa, z kilkumiesięcznym synem. Arek i Ewa byli wtedy po 25. urodzinach.
– W Polsce, po roku dwutysięcznym, było bardzo ciężko o pracę, biednie i bez przyszłości – mówi Ewa.

Teraz, gdy oboje przyjeżdżają na wakacje do Polski, o Londynie mówią „u nas”. W stolicy Wielkiej Brytanii wynajmują cały dom, stać ich na całkiem przyzwoite życie.
Pracuje Arek, Ewa zajmuje się dwójką dzieci.
– Brexitowi damy radę – mówi Ewa.
Żonie przytakuje Arek.
– Nasz Londyn podczas brexitowego referendum był przeciw wyjściu – dodaje. – To ogromne miasto, wiele kultur, które od lat się mieszały. Ale z tego, co słyszałem, w miasteczkach Anglicy stali się dla Polaków mniej mili, patrzą czasami „spod byka”, gdy słyszą nasz język. To dlatego, jak wnioskuję z rozmów z Anglikami, że inaczej wyobrażali sobie brexit. A tu w negocjacjach z Wielką Brytanią nikt się z nimi nie „cacka”.

Małżeństwo, oczywiście, z napięciem przygląda się „rozwodowym” rozmowom wokół brexitu.

– Dla nas szczególnie ważne jest, co z wyjazdami za granicę, co z prawami obcokrajowców, dostępem do leczenia, do szkół dla naszych dzieci, do kredytów... – wylicza Ewa. – Ale nie planujemy powrotu do Polski. Nie wyobrażamy sobie zaczynania nowego życia. Jesteśmy już po czterdziestce. Syn za rok skończy szkołę i planuje studia: tutaj, w Anglii. Córka urodziła się już w Londynie.

4/4
A jak potoczyłyby się edukacyjne losy tej dziewczynki, gdyby...
fot. Grzegorz Gałasiński

A jak potoczyłyby się edukacyjne losy tej dziewczynki, gdyby jej rodzina jednak wróciła do Radomska? W tym mieście, od początku bieżącego roku szkolnego, trójka uczniów korzysta z dodatkowych lekcji języka polskiego. To właśnie dzieci reemigrantów. Na takie zajęcia powiększoną subwencję oświatową dla samorządów przeznacza Ministerstwo Edukacji Narodowej. Z niedawnych wyliczeń resortu oświaty wynika, że w latach 2013-2017 liczba reemigrantów korzystających z douczania zwiększyła się pięciokrotnie – do ponad półtora tysiąca uczniów.

W łódzkich podstawówkach w bieżącym roku szkolnym 44 uczniów ma przyznane łącznie 94 godziny (tygodniowo) zajęć wyrównawczych z polskiego. W placówkach dla starszych uczniów jest 4 takich nastolatków. W stolicy regionu jest przypadek gimnazjalisty douczającego się polskiego aż przez 5 godzin w tygodniu. Już przed rokiem ministerstwo zachęcało do tworzenia oddziałów przygotowawczych dla małych reemigrantów, ale obecnie łódzki magistrat utrzymuje, że taka możliwość prawna nie istnieje.

[sc]Im dalej od referendum, tym większa troska o Polaków?[/sc]

Pochodząca z Tomaszowa Paulina z mężem i dwójką dzieci w Wielkiej Brytanii mieszka już kilka lat. Najpierw do pracy wyjechał na wyspy mąż, a potem ściągnął całą rodzinę. Osiedlili się w niewielkiej miejscowości pod Londynem. Do brexitu podchodzą spokojnie. Paulina prowadzi własną firmę fotograficzną, działa lokalnie, nie ma produktów, które podlegają zmianom opodatkowania. Mąż ma pracę związaną z obsługą rynku polskiego i czeskiego. Jego firma wszystkim obywatelom Unii Europejskiej opłaca i zapewnia pomoc w wypisaniu tzw. „oświadczeń osoby osiedlonej”. Potrzebuje ich do pracy, tym samym zapewnia o utrzymaniu stanowisk i dba o komfort pracowników.

– Obawiamy się trochę o życiowe sprawy, dzięki którym prościej nam się żyje, typu łatwość podróżowania służbowego i prywatnego, w tym także do Polski, a także o wzrost ceł na produkty importowane, które bardzo często kupujemy – mówi Paulina. Od razu zaznacza jednak, że powrotu do Polski małżeństwo, na razie, nie rozważa.

Niektórzy w brexicie potrafią doszukać się korzyści. W czwartek (21 marca) w łódzkim porcie na samolot do Londynu, w otoczeniu swoich bliskich, czekała Agata Wałęcka.

– Z Sieradza wybrałam się do Anglii na kilka miesięcy, zostałam już cztery lata – opowiada Agata Wałęcka. – Zarabiam w gastronomii. Zauważyłam, że – przynajmniej w moim sektorze – pracodawcy, im dalej od referendum, tym lepiej o nas dbają. Boją się, czy przez to całe zamieszanie naprawdę im nie uciekniemy. A paszport posiadam od dawna, bo lubię latać po świecie.

Jak będzie z lataniem z Łodzi po brexicie? Anna Midera, prezes Portu Lotniczego w Łodzi wylicza, że spośród pasażerów obsługiwanych na polskich lotniskach 25 proc. to podróżujący do Wielkiej Brytanii.

– Brexit bez umowy to powrót do bardziej skomplikowanych procedur i dłuższe kolejki do kontroli granicznej, co najbardziej dotknie pasażerów polskich lotnisk. Z informacji uzyskanych od Straży Granicznej wiemy, że służba ta jest już przygotowana do nowych okoliczności ­– informuje Anna Midera.

Kontynuuj przeglądanie galerii
Przejdź na i.pl

Polecamy

"Tarcza Wschód". Jakie są główne założenia projektu za 10 mld zł?

"Tarcza Wschód". Jakie są główne założenia projektu za 10 mld zł?

Burza, wichura, grad i deszcz we Wrocławiu. Jest ostrzeżenie dla miasta!

Burza, wichura, grad i deszcz we Wrocławiu. Jest ostrzeżenie dla miasta!

Trawa nie chce rosnąć w cieniu? Nie przejmuj się nią, tylko posadź te rośliny

Trawa nie chce rosnąć w cieniu? Nie przejmuj się nią, tylko posadź te rośliny

Zobacz również

Tak kiedyś wyglądała Beata Kozidrak. Zobacz, jak zmieniała się wokalistka ZDJĘCIA

Tak kiedyś wyglądała Beata Kozidrak. Zobacz, jak zmieniała się wokalistka ZDJĘCIA

Burza, wichura, grad i deszcz we Wrocławiu. Jest ostrzeżenie dla miasta!

Burza, wichura, grad i deszcz we Wrocławiu. Jest ostrzeżenie dla miasta!