
Jeśli pozytywne sygnały z polskiej gospodarki będą nadal - choćby punktowo - pozytywnie zaskakiwać, a wojna nie przybierze na siole, polska waluta powinna być w całym 2023 r. silna na tyle, by dać oddech wszystkim, którzy mają wydatki - obecne bądź planowane - w euro, frankach szwajcarskich czy USD.

Oczywiście gospodarka zwolniła tempo - to nieuniknione w warunkach tak drogich surowców, zwłaszcza energetycznych i przy drogich kredytach. Podwyżki stóp procentowych to przecież nie wyłączna domena NBP, a przy wyższych stopach procentowych USD, euro czy CHF droższe są także kredyty walutowe.

Nie mamy jednak ani masowych bankructw i związanej z nią fali zwolnień grupowych - a w konsekwencji wzrostu stopy bezrobocia. Stabilna praca i dochody - z dodatkowym impulsem wzrostowym wywołanym podwyżką minimalnej płacy i rekordową wkrótce waloryzacją emerytur nakręcają popyt wewnętrzny, firmy mają więc dla kogo produkować.