
Zrywka to transport pni drzew z miejsca, gdzie drzewo zostało ścięte do miejsca obróbki, składowania lub załadunku na samochody w celu dalszego transportu. Gdy ścinka jest prowadzona w trudno dostępnym terenie, sprzęt mechaniczny nie zawsze może tam dotrzeć. Wtedy do zrywki wykorzystywane są konie - wloką ciężkie kłody po bezdrożach.

Opieką nad końmi oraz innymi zwierzętami zajmuje się Fundacja Viva!, OTOZ Animals, Klub Gaja i wiele innych organizacji. Chodzi o adopcje wirtualne, wykupywanie z rzeźni. Chodzi też np. o wprowadzenie zakazu długodystansowych transportów żywych zwierząt. Fundacja Viva! od lat działa na rzecz ich zdelegalizowania. „Stanowczo domagamy się bezwzględnego zakazu transportów długodystansowych, gdyż jak pokazują raporty zarówno naszej Fundacji, instytucji unijnych (FVO) jak i innych niezależnych organizacji prozwierzęcych (m.in. Animals’ Angels) obowiązujące od stycznia 2007 roku prawo UE (Rozporządzenie 1/2005 WE) nie jest w stanie uregulować tych transportów, czego skutkiem jest ogromne cierpienie zwierząt” – czytamy na stronie http://ratujkonie.pl/raport-o-dlugodystansowych-transportach-zwierzat/

Podczas wyścigów, gdy chodzi o hazard i wielkie pieniądze, koni się nie oszczędza. 12 marca br. na wyścigach w Cheltenham (Anglia) podczas gonitwy płotowej doszło do wypadku, w którym brał udział 7-letni koń Ballyward. Obrażenia zwierzęcia podczas upadku były tak poważne, że zespół weterynaryjny podjął decyzje o jego uśpieniu. Organizacja Animal Aid oceniła w komunikacie, że ten wypadek pokazuje, jak barbarzyńskie jest jeździectwo uprawiane dla hazardu. Z kolei PETA (People for the Ethical Treatment of Animals, pol. Ludzie na rzecz Etycznego Traktowania Zwierząt) domaga się całkowitego zakazu wyścigów konnych. Działacze twierdzą, że konie podczas nich są wykorzystywane ponad swoje siły, a bieg w Cheltenham celowo jest tak zorganizowany, by niebezpieczeństwo było jak największe.

Czasami jeszcze konie wykorzystywane są do pracy w małych wiejskich gospodarstwach. Zdarza się to już rzadko i chyba bardziej z sentymentu niż z ekonomicznego wyrachowania, bo koń jest zwierzęciem drogim w utrzymaniu. Znane jest nawet powiedzonko "koń go zjadł", używane właśnie w odniesieniu do dużych kosztów hodowli. Efekt często bywa więc taki, że konie są zaniedbywane, trzymane w ciasnych, ciemnych oborach wraz z innymi zwierzętami, kiepsko karmione. Służbę w gospodarstwie kończą zaś w ciężarówce handlarza, jadąc w ostatnią podróż na rzeź do Włoch.