Pięć wniosków po meczu Rangers FC - Legia Warszawa
Eliminacje Ligi Europy. Pięć wniosków po meczu Rangers FC - Legia Warszawa. Stołeczny klub trzeci rok z rzędu nie awansował do fazy grupowej europejskich pucharów. Wojskowi, po bezbramkowym remisie w Warszawie, przegrali w Glasgow 0:1. Przeczytaj nasze wnioski po meczu na Ibrox Park.
Rangersi jednak chcą grać w piłkę
Tego, że zespół Rangers FC będzie grał u siebie lepiej, można było się spodziewać. W Warszawie tylko na początku próbował zaszkodzić Legii. Poza tym raczej szukał okazji do gry na czas. Za to w Glasgow przez całe spotkanie próbował zagrozić bramce gości. Najczęściej do ataku ruszała trójka ofensywnych piłkarzy, a czasem błyskawicznie dołączał czwarty. I chociaż obrońcom Legii zdarzyło się popełnić więcej błędów niż zwykle w ostatnim czasie, to gospodarze dopiero w ostatnich minutach pokonali polskiego bramkarza. Swoją drogą, 19-letni Majecki obronił wcześniej sporo groźnych strzałów. Przy uderzeniu Ojo nie miał większych szans. Źle ustawieni byli Artur Jędrzejczyk z Luisem Rochą, a dośrodkowaniu nie przeszkodziło aż dwóch Wojskowych, Marko Vesović i Dominik Nagy.
Dodajmy, że Legia w sześciu meczach eliminacyjnych straciła tylko jedną bramkę. Problemem było niestrzelanie goli.
Kulejąca skuteczność
Próbował Sandro Kulenović, próbował Luquinhas, próbowali Andre Martins z Marko Vesovicia. Próbował też Jarosław Niezgoda, który po niespełna godzinie gry zmienił znów słabiutkiego Kulenovicia. Strzelec dwóch goli w ostatnim meczu ligowym z ŁKS Łódź w parę minut zrobił więcej niż 19-letni Chorwat przez kilkadziesiąt. Mimo niekorzystnego wyniku w ostatnich minutach, Carlitos pozostał na ławce rezerwowych.
Pomoc nie pomogła
Legioniści stworzyli mało sytuacji. Za to gospodarze im bliżej końca meczu, tym stwarzali większe zagrożenie. Szczególnie zdominowali środek pola. Cafu i Andre Martins kompletnie nie mogli przejąć inicjatywy w tej części boiska. Walerian Gwilia także nie potrafił wykreować okazji.
