
Lekarze zadają sobie pytanie, co było przyczyną zgonu chorego. Ani alkohol ani środek chemiczny nie powinny doprowadzić do śmierci.
Mężczyzna w średnim wieku z miejscowości oddalonej o kilkadziesiąt kilometrów od Łodzi trafił na toksykologie po tym, jak wypił pół szklanki środka owadobójczego. Miał 2 promile alkoholu. Zmarł następnego dnia po przyjęciu do kliniki.
Czytaj więcej na następnej karcie

Nie wiadomo, czy po środek owadobójczy sięgnął w celach samobójczych. Środek, który wypił, o konsystencji śmietany, jak mówią toksykolodzy, jest mało toksyczny i nie powinien doprowadzić do śmierci. Pacjent po jego wypiciu nie miał, a zdaniem lekarzy powinien mieć, żadnych objawów ze strony przewodu pokarmowego.
Badania, które przeprowadzili toksykolodzy, nie dało odpowiedzi na pytanie, co było przyczyną śmierci pacjenta. Ponieważ zgon nastąpił w czasie krótszym niż 24 godz.od przyjęcia do kliniki lekarze musieli powiadomić o śmierci chorego prokuraturę. Ta może zdecydować, że zostanie przeprowadzona sekcja zwłok.
Czytaj więcej na następnej karcie

Lekarzom z toksykologii mimo wysiłków nie udaje się uratować kilkunastu pacjentów w roku. W 90 proc. zgonów są w stanie podać jego przyczynę.
- Analizujemy każdą śmierć, bo każda jest dla nas przeżyciem - mówi lekarz.
Przed laty zgonów było kilka razy więcej. Były one skutkiem ciężkich zatruć lekami, środkami ochrony roślin, efektem zatrucia tlenkiem węgla.