
Pacha - to nazwa smakołyku, którym raczą się w Afganistanie, Armenii i Azerbejdżanie. To nic innego jak gotowana barania głowa. Na talerzu ląduje w całości, najczęściej z językiem, zębami i oczami. Co ciekawe, nie jest podawana na obiad, ale na śniadanie. Podobno mięso rozpływa się w ustach, ale lepiej nie patrzeć na serwowaną strawę.

Balut. To przekąska rodem z Laosu, Wietnamu i Filipin. Ma postać gotowanego jajka kaczego lub kurzego, wewnątrz którego znajduje się w pełni uformowany zarodek ptaka, którego spożywa się w całości, razem z dziobem i kośćmi. Taką "przegryzkę" można kupić nawet na straganie...

Kiviak - tradycyjna grenlandzka potrawa, zazwyczaj spożywana w okresie świąt Bożego Narodzenia. Sposób przygotowania jest dość makabryczny. Upolowane ptaki tzw. alki oskubuje się z piór i wkłada w foczą skórę. Następnie całość zakopuje się w ziemi na okres kilku miesięcy. Wszystko to oczywiście w tym czasie gnije. I tak tuż przed świętami zwłoki foki razem z ptactwem wydobywa się na powierzchnię i w takim właśnie stanie... spożywa się z rozkoszą.

Teraz czas przenieść się do Azji. Tutaj króluje sannakji - czyli owoce morza. W Polsce też znajdziemy ich miłośników, tyle że u nas lądują na rozgrzanym oleju. Tymczasem sannakji to potrawa, której istotą jest to, że to, co wyłowi się z wody, należy zjeść żywe.
Ośmiornicę kroi się i polewa olejem sezamowym. Ta wije się jeszcze na talerzu. W restauracjach klienci są informowani o zagrożeniu, bo macki mogą przykleić się do przełyku i udusić konsumenta. No cóż, ryzyk fizyk...