Nergala wojna z Kościołem, czyli wielka promocja

Lepszej promocji żaden artysta nie mógłby sobie wymarzyć: dwie okładki w tygodnikach opinii, dziesiątki artykułów w prasie codziennej, jeszcze więcej w tak zwanej plotkarskiej. Numer jeden serwisów plotkarskich i społecznych forów. Adam Darski, Nergal, o którym przed jego głośnym związkiem z Dorotą Rabczewską, słyszeli jedynie fani muzyki metalowej, stał się czołowym polskim skandalistą i telewizyjną gwiazdą.

Medialny sukces Nergala jest paradoksalnie zasługą jego największych wrogów, czego sam zainteresowany jest zresztą w pełni świadomy. "Biskupi, parafrazując słowa »Fausta«, są częścią tej siły, która wiecznie dobra pragnąc, zło czyni. Bo przecież robienie skandalu wokół Nergala to promocja dla mnie i moich poglądów" - mówi w wywiadzie dla "Newsweeka". Tym samym Darski dołączył do szerokiego już grona tych, którzy na walce z Kościołem próbują zbić polityczny (chociaż tym razem to raczej muzyczny) kapitał.

Konflikt Nergala z Kościołem sięga 13 września 2007 r., bo tego dnia zespół Behemoth, którego Darski jest liderem, grał w gdyńskim Uchu. Podczas koncertu Nergal podarł Biblię, co zbulwersowało Ryszarda Nowaka, szefa Ogólnopolskiego Komitetu Obrony przed Sektami. W wywiadzie dla "Gazety Świętojańskiej" nazwał Nergala przestępcą, co z kolei oburzyło lidera Behemotha, który złożył pozew o ochronę dóbr osobistych. 11 marca 2009 r. sąd nakazał Nowakowi opublikować przeprosiny w "Gazecie Wyborczej" i przekazać 3 tys. zł na rzecz schroniska dla zwierząt. Ale w sukurs Nowakowi ruszyli posłowie Prawa i Sprawiedliwości, którzy cztery lata po koncercie także poczuli się urażeni tym, co Darski wyprawiał na scenie. I tym razem sąd nie ukarał Darskiego, uznając, że nie będzie wskazywał granic dla wolności artystycznej ani dla wolności wyznaniowej, na reakcję Nergala nie trzeba było długo czekać. "Moi drodzy... Jestem szczęśliwy, mogąc wam oznajmić, że Szatan znowu wygrał. Sąd stwierdził, że nie będzie definiował granic działalności artystycznej. Mam nadzieję, że moja »biblijna« sprawa jest zakończona. Niech żyje Szatan" - napisał na Facebooku.

Sprawa jednak nie jest zakończona, bo oto Adam Darski został jurorem w dwójkowym show "The Voice of Poland". Tego Kościołowi było już za dużo. Biskup Wiesław Mering wystosował list do prezesa TVP Juliusza Brauna, podkreślając, że "zatrudnianie wyznawcy satanizmu, bluźniercy, człowieka bez podstawowej kultury w telewizji publicznej bije wszelkie granice przyzwoitości". "TV publiczna jest utrzymywana w znacznym stopniu z abonamentu - jest czymś prymitywnym drażnić tych, którzy nas utrzymują" - napisał przewodniczący Rady Komisji Episkopatu Polski ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego. I apelował do kapłanów i wiernych świeckich diecezji, zachęcając do protestów, m.in. niepłacenia abonamentu, wobec udziału Nergala w programie "The Voice of Poland". Odezwa była odczytana w kościołach wielu diecezji, nie wiadomo jednak, czy wierni posłuchali. Biskup Sławoj Leszek Głódź, przewodniczący Rady Komisji Episkopatu Polski ds. Środków Społecznego Przekazu, uwagę prezesa zwrócił natomiast na "głębokie zaburzenie stosunku zarządzanej przez niego spółki do misji społecznej obowiązującej w telewizji publicznej".

"W imieniu milionów katolików, a także pozostałych chrześcijan i ludzi dobrej woli nie godzących się na promocję wrogiej człowiekowi ideologii za pomocą mediów publicznych wyrażam głębokie oburzenie i zdecydowany protest przeciwko promowaniu osoby Adama Darskiego Nergala i jego światopoglądu w mediach publicznych w formie przyjętej obecnie przez Telewizję Polską" - napisał w swoim liście. Prymas Polski arcybiskup Józef Kowalczyk też "nie zgadza się na publiczne promowanie satanizmu". W ostatni czwartek do grona ludzi Kościoła oburzonych obecnością Darskiego w telewizji publicznej dołączył kardynał Stanisław Dziwisz. W trakcie mszy świętej Podwyższenia Krzyża stwierdził: "Nie możemy milczeć, gdy na scenie rwie się na strzępy Pismo Święte. Nie możemy milczeć, gdy promuje się w publicznych mediach osoby, które znak krzyża włączyły w satanistyczne widowiska. Broniąc świętości krzyża, bronimy znaku naszej tożsamości, bronimy siebie, bronimy naszych rodzin i naszej przyszłości". Kardynał Dziwisz zareagował być może dlatego, że dzień wcześniej rada programowa TVP nie potępiła udziału Nergala w "The Voice of Poland", choć oburzenie tym faktem wyraziły także Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy, Prawo i Sprawiedliwość, Prawica Rzeczypospolitej, Polska Federacja Ruchów Obrony Życia.
Do wojny Kościół kontra Nergal włączył się także minister Sławomir Nowak, szef regionu oomorskiego PO, jedynka Platformy w Gdańsku, który tak jak lider deathmetalowego Behemotha pochodzi z Trójmiasta. - Czuję do niego naturalną sympatię. Nergal w TVP mi nie przeszkadza. To mój ziomal - tłumaczy polityk Platformy. Z kolei jako pierwszy obrony kolegi ze składu sędziowskiego dwójkowego show podjął się Andrzej Piaseczny. "Ja jestem spod znaku coexistence. Ktokolwiek kocha Boga, pod jakimkolwiek imieniem, Boga katolickiego, Allaha, Jahwe i tak dalej czy też ma różne inne upodobania, póki nie szkodzi ludziom, jest do przyjęcia" - stwierdził w rozmowie z "Faktem" Piasek. "To nie jest program, który w jakikolwiek sposób dotyka spraw religii i wiary.

Nergal jest w tym programie tylko jurorem, który odnosi się tylko do muzyki". I na koniec dodał: "Z tego, co pamiętam z nauki religii, Kościół to my wszyscy, Kościół to nie tylko dostojnicy".
Nergal szumem wokół własnej osoby zdaje się nie przejmować, tak naprawdę jest mu on mocno na rękę. "Całe to zamieszanie to także promocja dla mnie i moich poglądów - w ich mniemaniu [biskupów - red.] niebezpiecznych i złych. Dziękuję ślicznie i proszę o jeszcze! Ja się w tym programie nie znalazłem po to, aby udawać kaznodzieję. Telewizja jest miejscem, w którym robię wysokiej jakości rozrywkę i tyle" - mówi "Newsweekowi". I dodaje, że ma wśród swoich przyjaciół prawdziwych chrześcijan i nie irytują go ludzie wyznający jakąś religię, a ci, którzy chcą ją siłą innym narzucić.

Wróć na i.pl Portal i.pl