
W tragicznym wypadku w piątek na trasie Białystok - Warszawa zginął 40-letni mężczyzna. Jechał do szpitala odwiedzić swojego syna - Marcela, który od niemal roku walczy z małopłytkowością samoistną.

Tragedia wydarzyła się w miniony piątek po godz. 13 na krajowej ósemce w okolicy miejscowości Stare Krzewo. Zginęli dwaj kierowcy - 29-letni krakowianin i 40-letni mieszkaniec Zambrowa, którzy w momencie, gdy uderzył w nich jadący w stronę Warszawy rozpędzony tir, znajdowali się na jezdni poza swoimi samochodami.

Śledczy ustalają, dlaczego zabici zatrzymali auta nieprawidłowo na pasie ruchu i co robili na jezdni. Ich zdaniem, kierowca tira, Białorusin, który jechał prawidłowo po trasie ekspresowej, nie miał żadnych szans na uniknięcie zderzenia. Był trzeźwy. Zambrowska prokuratura postawiła Białorusinowi zarzut spowodowania wypadku drogowego ze skutkiem śmiertelnym.

40-letni mieszkaniec Zambrowa zostawił żonę i osierocił 3 dzieci: 16-letnią Natalię, 12-letniego Oscara i niespełna 4 - letniego Marcela.