
Jedni zyskali nową rodzinę, inni przyjaciół. Jak żyje się pod jednym dachem z Ukraińcami? Ci, którzy przyjęli ich pod swój dach opowiadają o codziennym życiu z uchodźcami z Ukrainy.
ZOBACZ WIĘCEJ NA KOLEJNYCH SLAJDACH!

Małgorzatę Grabarczyk wszyscy dobrze znają w Aleksandrowie Łódzkim. Jest przewodniczącą tamtejszej Rady Miejskiej. Od momentu wybuchu wojny na Ukrainie zaangażowała się w pomoc. W stronę ukraińskiej granicy ruszały z Aleksandrowa transporty humanitarne. Na przejście graniczne w Zasinie wysłano autokar. Miał przywieść stamtąd uchodźców. Były w nim 29-letnia Olga z 6-letnim synem Nikitą oraz jej mama Raisa. Dziewczyna była w ciąży. Za dwa tygodnie miała urodzić swoje drugie dziecko.
ZOBACZ WIĘCEJ NA KOLEJNYCH SLAJDACH!

- Zapamiętałam ich dobrze – wspomina Małgorzata Grabarczyk. - Olga z rodziną zamieszkała najpierw w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej Adamów. Nie było tam jednak odpowiednich warunków dla kobiety w ciąży. Nie dla niej było spanie na polowym łóżku..Jeszcze tego samego dnia przenieśliśmy ich do OSP w Bełdowie, gdzie były lepsze warunki.
ZOBACZ WIĘCEJ NA KOLEJNYCH SLAJDACH!

Zaraz po przyjeździe pani Małgorzata zabrała Olgę do znajomej ginekolog.
- Olga była trzy dni w podróży – dodaje Małgorzata Grabarczyk. - Trzeba było sprawdzić, czy nic nie dzieje się z ciążą. Lekarka zabrała ją na badania do „Salve”. Z ciążą wszystko było w porządku.
Olga jednak płakała i denerwowała się. Martwiła się co będzie, gdy zacznie rodzić na sali pełnej ludzi, czy zdąży pogotowie.
ZOBACZ WIĘCEJ NA KOLEJNYCH SLAJDACH!