
Na ławie oskarżonych zasiądzie 50-letni Piotr W. i dwóch jego synów w wieku 24 i 27 lat.

Podczas akcji 28 grudnia 2016 roku policjanci wzięli pod lupę dom w Łodzi na Widzewie, z którego co pewien czas wychodzili klienci z dopalaczami. W ten sposób zatrzymano siedem osób i Damiana S., który wchodził za nimi do bramy i proponował nabycie dopalaczy. Znaleziono przy nim zapasy suszu roślinnego: 28 torebek ze „Shrekiem” i 69 torebek z „Kaktusem”.
Następnie stróże prawa wpadli do mieszkania. Podczas akcji jeden z synów Piotra W. usiłował po kryjomu przerzucić przez płot dwie reklamówki zawierające ponad kilogram dopalaczy, ale został dostrzeżony i zatrzymany. Podczas przeszukania mieszkania policjanci znaleźli susz roślinny, wagę elektroniczną i 21 tys. zł w gotówce.
CZYTAJ DALEJ >>>>

Na tym się nie skończyło, ponieważ odkryli też broń palną. Był to pistolet Walther z magazynkiem zawierającym cztery sztuki ostrej amunicji. Ponadto zaintrygował ich sejf domowy. Wezwali więc specjalistę, który go otworzył. Był to prawdziwy sezam zawierający cztery torby foliowe z gotówką – w sumie prawie 114 tys. zł.
Podczas przesłuchania oskarżeni nie przyznali się do winy i odmówili złożenia wyjaśnień. Wprawdzie jeden z synów Piotra W. z początku przyznawał się do posiadania marihuany, ale potem zmienił zdanie i stwierdził, że jest niewinny.

Z raportów wynika, że w 2018 roku do zatruć dopalaczami najczęściej dochodziło w woj. śląskim – 1117 przypadków i w woj. łódzkim – 1094. Dzieje się tak dlatego, że Śląsk ma dużą gęstość zaludnienia, zaś Pabianice pod Łodzią uważane są za kolebkę procederu z dopalaczami. Okazuje się, że po dopalacze najczęściej sięgają osoby w wieku 19 – 24 lat. Oczywiście mężczyźni zdecydowanie dominują – wśród klientów jest ich 85 procent.