
ŚRODEK POLA DZIAŁAŁ TYLKO W PODSTAWOWEJ WERSJI
W sobotę Wisła długo prowadziła grę, była szczelna w drugiej linii, nie pozwalała po prostu rywalom na zbyt wiele. Problemy zrodziły się wtedy, gdy boisko zaczęli opuszczać podstawowi zawodnicy na mecz z Górnikiem. Zmiany, jakich dokonał trenerski sztab w Łęcznej nie tyle, że nie dały drużynie impulsu, co wprowadziły w środek pola chaos, wręcz przeszkodziły. Z tego, co wiemy, że za Vullneta Bashę miał wejść Tachi, a nie Dawid Olejarka, ale Hiszpan na ławce dostał w pierwszej połowie żółtą kartkę i nie chciano ryzykować ewentualnego osłabienia. Bez względu jednak na przyczynę, to po prostu fakt, że w sobotę po zmianach Wisła wyglądała dużo gorzej niż przed nimi. One po prostu Radosławowi Sobolewskiemu tym razem kompletnie nie wyszły, choć były w jakimś stopniu reakcją na zmiany, jakie dokonywał Ireneusz Mamrot. Różnica polegała jednak na tym, że zmiennicy Górnika dali swojemu zespołowi pozytywny impuls, a ci wiślaccy nie tylko nie dali, ale wręcz obniżyli poziom gry całej drużyny.

ZNÓW WISŁA TRACI BRAMKI ZBYT ŁATWO
W przerwie letniej Wisła dużo pracowała nad poprawą organizacji gry w obronie. W Łęcznej może rywale nie stwarzali wielu okazji na gole, ale też krakowianie dali je sobie strzelić w zdecydowanie zbyt łatwy sposób. Co do pierwszego, nie będziemy się aż tak mocno czepiać, bo dużo w tym było przypadku. Choć z drugiej strony wszystko jest kwestią koncentracji. Takiej stuprocentowej. Bo w ogóle nie doszłoby do tej sytuacji, gdyby chwilę wcześniej Alvaro Raton dokładniej wybił piłkę. Przy drugim golu jednak zabrakło w polu karnym krycia i przede wszystkim asekuracji. Najpierw wiślacy pozwolili oddać strzał głową Karolowi Podlińskiemy, a później Adam Deja strzelał z zaledwie kilku metrów. I nikogo przy nim nie było. Czyli jak Wisła traciła gole po stałych fragmentach w poprzednim sezonie, tak zaczęła je tracić również w nowym.

CO ODEBRAŁO WIŚLE KONTROLĘ NAD MECZEM?
Trener Radosław Sobolewski przyznał po końcowym gwizdku, że od pewnego momentu tego spotkania jego zespół stracił kontrolę nad meczem. I trudno się z tą tezą nie zgodzić. Co odebrało jednak Wiśle tę kontrolę? Była już mowa o tym chwilę wcześniej, zmiany. Po prostu nowi zawodnicy nie weszli dobrze w mecz, zaczęły mnożyć się straty, a to napędzało Górnika. Wcześniej, gdy Wisła tak łatwo piłki odbierać sobie nie dawała w środku pola, to miejscowi zawodnicy mieli ogromny problem, żeby coś sensownego skonstruować.

OŚMIU DEBIUTANTÓW
Wisła Kraków latem sprowadziła ośmiu piłkarzy do pierwszej drużyny i wszyscy oni zadebiutowali w meczu z Górnikiem Łęczna. To mimo wszystko mocno niecodzienna sytuacja, że w jednym spotkaniu nowi gracze wchodzą do gry taką ławą. W końcowym rozrachunku to zrodziło więcej problemów niż pomogło drużynie.