
KIBICE, CZYLI TUTAJ NIE CHODZI O ŻADNE BEZPIECZEŃSTWO
Podbeskidzie ogłosiło, że nie wpuści na piątkowy mecz kibiców Wisły Kraków, tłumacząc to wszystko względami bezpieczeństwa. Już po zakończeniu meczu i przyglądnięciu się temu wszystkiemu z bliska, pozwolimy sobie uznać taką argumentację za żart. Podpisany pod tymi wnioskami był na wszystkich meczach w historii obu drużyn w Bielsku-Białej poza jednym, rozegranym w czasie pandemii bez udziału kibiców. Do tego dodajmy trochę meczów sparingowych, które oba zespoły rozgrywały czy to na stadionie w Bielsku-Białej czy w Dankowicach. I z całą odpowiedzialnością możemy stwierdzić, że takiej jazdy, takiej oblężonej twierdzy, jak w piątek wieczorem, nigdy tutaj nie było. Jaki był tego efekt? Mnóstwo policji, zajętej na koszt podatnika. Klimat niemal wojenny, kibice Wisły pod stadionem w liczbie kilkuset osób. Efekt? I tak Podbeskidzie całkiem dla wiślaków trybun nie zamknęło. Było ich na tym meczu więcej niż się wielu wydaje. Było to wyraźnie słychać po golu Mikiego Villara. Kilku podchodziło do nas również przed czy w przerwie meczu, wymieniało swoje uwagi na temat gry i tego jak potraktowano kibiców Wisły. I co ważne, robili to całkiem otwarcie, bo na trybunie głównej stadionu w Bielsku-Białej nie spotykali się kibice „Białej Gwiazdy” z żadną niechęcią czy jakąkolwiek agresją normalnych, spokojnych fanów Podbeskidzia. Zresztą ci ostatni też żałowali, gdy z nimi rozmawialiśmy, że ten mecz nie toczy się w tak wspaniałej atmosferze jak wiosenne starcie obu drużyn! Podobne głosy słyszeliśmy też od osób związanych już bezpośrednio z klubem z Bielska-Białej. Nie znaleźliśmy zatem tego strasznego zagrożenia dla bezpieczeństwa, którym straszono ze strony władz Podbeskidzia… Może warto zatem już naprawdę skończyć z dyktatem zwykłego kibolstwa i pozwolić normalnym ludziom cieszyć się futbolem. Bez względu na to czy ich drużyna gra u siebie czy na wyjeździe.