1/3
Janusz Brochwicz-Lewiński ze swoim ojcem przed Belwederem
fot. Materiały prasowe

Janusz Brochwicz-Lewiński ze swoim ojcem przed Belwederem

2/3
1 Brygada Spadochronowa (drugi od lewej Janusz...
fot. Materiały prasowe

1 Brygada Spadochronowa (drugi od lewej Janusz Brochwicz-Lewiński).

Gen. Janusz Brochwicz-Lewiński ps. „Gryf”. Urodził się w 1920 r. w Wołkowysku, od dziecka wyróżniał go talent przywódczy. Wojskowość była wpisana w losy jego rodziny. Wstąpił do szkoły podchorążych zaraz po maturze. W kampanii wrześniowej żołnierz 76 Pułku Piechoty im. Ludwika Narbutta w Grodnie. W wieku 19 lat jako jeniec otrzymał od bolszewików wyrok śmierci. W ZWZ-AK na Lubelszczyźnie był partyzantem mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”. Do szkolenia żołnierzy z „Parasola” powołał go szef Kedywu, gen. August Fieldorf „Nil”. W Powstaniu Warszawskim walczył na Woli, gdzie został ciężko ranny. Trafił do obozu jenieckiego w Murnau. Tam poznał gen. Tadeusza Kutrzebę i rtm. Witolda Pileckiego. Z polecenia gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego trafił do 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej. Jako oficer wywiadu brytyjskiego i Armii Renu brał udział w operacjach m.in. na terenie Palestyny i Niemiec. Służył w gwardii przybocznej królowej Elżbiety II i jej rodziny.

W wieku 82 lat, w 2002 r. wrócił do Polski. W latach 2009-14 był członkiem Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari, a w 2014 r. zasiadł w Komitecie Honorowym Fundacji „Łączka”.

Prezydent Lech Kaczyński awansował go do stopnia generała brygady, a prezydent Andrzej Duda odznaczył Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski. Honorowy obywatel m. st. Warszawy, laureat Nagrody IPN „Kustosz Pamięci Narodowej”.

3/3
Testament „Gryfa”...
fot. Facebook

Testament „Gryfa”

Ufam Bogu, modlę się. Czy jestem szczęśliwy? Mam tutaj mój świat. Choć brakuje mi fizycznie sił, to czuję się, jakbym miał 20 lat, a nie 96. Nie czuję się stary, choć mam stare ciało. Czuję się młody. Nie chcę być stary, a jestem. To nie jest łatwe do zrozumienia. Bardzo lubię życie. Taką mam naturę. Ktoś chciał, abym żył. Nie zginąłem zabity przez Sowietów ani przez niemiecki ekrazytowy pocisk podczas Powstania Warszawskiego, który rozbił się w mojej szczęce na 50-60 odłamków. Mam jego szczątki do dziś pod skórą. Nie otruto mnie, nie zastrzelono, nie zabito w wypadku samochodowym. Miałem żyć - Ktoś tak postanowił. Mam wryte w głowę moje wspomnienia. Czasem wraca to do mnie ze wszystkimi detalami, jakby zdarzyło się dziś. Nie zapomnę zwłaszcza tej nocy, gdy czekałem na egzekucję, na enkawudzistę, który przyjdzie do mnie ze spluwą… Wiem, że mam sowiecki wyrok śmierci i śmierć idzie obok swoją drogą. Bo jest taka zasada, że jeśli ktoś miał wyrok śmierci, to trzeba go na nim wykonać. Jego się nie uniknie. Obojętnie, w jakim kraju i w jakim czasie, ale trzeba. On na mnie ciąży do dnia dzisiejszego. Jeśli ktoś oceni, że się zasłużyłem dla Polski, to kiedyś będę miał szansę na honorową salwę nad grobem, ale teraz o tym nie myślę. Kiedyś opuszczę ten świat. Czy jestem na to gotowy? Nie, odsuwam takie myśli. Modlę się i dziękuję Bogu za każdy dzień życia.

Kontynuuj przeglądanie galerii
Przejdź na i.pl

Zobacz również

Wisła Kraków zdobyła Puchar Polski! Drużyna z 1 ligi w europejskich pucharach

Wisła Kraków zdobyła Puchar Polski! Drużyna z 1 ligi w europejskich pucharach

Kibice Pogoni Szczecin na finale Pucharu Polski. Fantastyczna atmosfera [ZDJĘCIA]

Kibice Pogoni Szczecin na finale Pucharu Polski. Fantastyczna atmosfera [ZDJĘCIA]

Polecamy

Wszystkie oprawy z finału Pogoń - Wisła. Która najlepsza?

Wszystkie oprawy z finału Pogoń - Wisła. Która najlepsza?

To piłkarze Pogoni usłyszeli od kibiców po przegranym finale

To piłkarze Pogoni usłyszeli od kibiców po przegranym finale

Radość Wisły, smutek Pogoni. Dekoracja po finale Pucharu Polski

Radość Wisły, smutek Pogoni. Dekoracja po finale Pucharu Polski