
"Godzilla"
Aby widzów przestraszyć i wyciągnąć pieniądze z ich portfeli, kino sięgnęło już po niemal wszystkie gatunki zwierząt. O samych rekinach powstały setki filmów, z chyba najbardziej absurdalnych cyklem w dziejach, czyli „Rekinado”, gdzie trąby powietrzne zrzucają na ludzi porwane żarłoczne ryby. Aż do filmu „Meg” sprzed dwóch lat, w którym z Rowu Mariańskiego wypływa 20-metrowy rekin, który powinien był wyginąć miliony lat temu. Była też „Orka - wieloryb zabójca”, na ekranie mordowały nas krokodyle, anakondy, jadowite pająki, nietoperze (taaa...), mrówki, wilki, psy, piranie, szczury, ośmiornice, niedźwiedzie, dziki, ba - nawet czarne ślimaki (w filmie „Slugs”), by nie zapomnieć o dinozaurach, w końcu także zwierzętach. Czasem, by przerażenie wzmóc, zwierzęta rosły do niebotycznych rozmiarów na skutek, przeważnie, rozmaitych naukowych eksperymentów (były np. gigantyczne króliki). Wystarczy przypomnieć, że Godzilla był na początku jaszczurką, a King Kong to małpa... Boimy się całej fauny.
I w sumie dobrze jednak, że zwierzęta nie potrafią kręcić filmów o nas.

"King Kong"

"Slugs - Ślimaki"

Rekin ludojad z legendarnych „Szczęk” z 1975 roku do dzisiaj pozostaje jednym z najbardziej przerażających potworów kina