
Ks. Jan Kaczkowski Puck uczynił swoim drugim domem, a miasto i powiat odwdzięczyły się jemu, jak tylko umiały. Pochodzący z Sopotu kapłan przyszedł tu po cichu, ale szybko okazało się, że dzięki swojej charyzmie i bezkompromisowości, a czasem także poczuciu humoru, zjednał sobie dziesiątki serc.

Znajdował czas, by być przy terminalnie chorych, odwiedzać ich w domach, wspomagać słowem, obecnością, modlitwą, a także specjalistycznym sprzętem, którego w powiecie puckim po prostu brakowało. Był też nauczycielem, liderem, a czasem też kumplem, dla młodych.
Wchodzący w dorosłość mieszkańcy ziemi puckiej szybko uczyli się, że lekcje religii w puckim oksfordzie to nie tylko pogadanki o Bogu, Kościele i aniołkach, ale szkoła życia, która ma ich pchnąć na zupełnie inne tory.

Tak jak było to np. z Patrykiem Galewskim (na ich historii i przyjaźni oparto scenariusz filmu "Johnny" z Dawidem Ogrodnikiem w roli ks. Jana Kaczkowskiego), czy Krzysztofem Dubienieckim, młodym, zdolnym muzykiem, który zmagał się m.in. z nowotworem.

Dla wielu ks. Jan Kaczkowski to przede wszystkim Puckie Hospicjum i nie jest to błąd. Ale działalność kapłana z Pucka wykraczała daleko poza ramy tej placówki niosącej paliatywną opiekę. Hospa była zaczątkiem, na którym ks. Jasiu - jak go w Pucku określali najbliżsi - budował swoje imperium wiedzy i empatii. Tak powstał pucki Zespół Szkół im. Macieja Płażyńskiego.
Johnny potrafił też dyskutować ze wszystkimi i o wszystkim. Nieszablonowo i merytorycznie. Z pasją, wiedzą i niezwykłym taktem. Ale potrafił też przywalić rozmówcy między oczy boleśnie prawdziwym stwierdzeniem.