
Być może byłyby jeszcze wyższe, bowiem napastnicy zostali spłoszeni przez radiowóz policyjny, na którego widok rzucili się do ucieczki. Okazało się, że dwie kobiety idące drogą przy posesji ujrzały jednego z bandytów bijącego gospodarza w garażu. Przeraziły się. Ukryły się w zbożu i telefonicznie zaalarmowały policję.
Po ucieczce oprawców Ewa S. uwolniła się z więzów i udała się do garażu, gdzie znalazła ciężko rannego męża. Leżał na plecach. Był skatowany i skrępowany. Cały we krwi. Niestety, lekarzom nie udało się go uratować. Marcin S. zmarł 5 czerwca w szpitalu w Zgierzu.
CZYTAJ WIĘCEJ >>>>
.

Upiorne maski z giełdy w Łodzi
Podczas śledztwa okazało się, że do napadu pod Piątkiem sprawcy starannie się przygotowali. W markecie budowlanym w Łodzi kupili trzonki do siekiery, w sklepie przy ul. Zachodniej zaopatrzyli się w ciemne bluzy i spodnie, zaś na giełdzie samochodowej na Widzewie nabyli maski z wizerunkiem trupiej czaszki.