
Zarzut: znieważanie Żydów, negowanie ustaleń historycznych
Prokuratura zakwestionowała też dwa przemówienia Jacka M. z 2018 roku. W obu doszukała się mowy nienawiści wobec Żydów. Jedno z nich może też nawiązywać do przestępstwa tzw. „kłamstwa oświęcimskiego” czyli negowania holocaustu. Choć taki zarzut formalnie nie padł. W sierpniu 2018 powiedział m.in. o „przemyśle holocaustu”, który ma być „produktem fałszywych, żydowskich, holocaustycznych legend”. Padały też słowa o „pseudomartyrologii”. Dla prokuratury te m. in. słowa to „negowanie ustaleń historycznych, wskazujących na rozmiar strat i krzywd Żydów” dostanych w czasie II Wojny Światowej”. Drugi zarzut tego aktu oskarżenia dotyczy przemówienia z manifestacji 11 listopada 2018. Idzie o słowa: „jest wielu, którzy mienią się Polakami (…) jak ten Dutkiewicz z naleśnikiem na głowie. Naszą Ojczyznę próbują zapchać międzynarodowymi Żydami, zdrajcami”. W kontekście Żydów padają też słowa „kretyni” oraz „nie bratam się ze scyzorykiem chrzczonymi pejsami”. W tej sprawie najsurowszy wyrok, jaki może usłyszeć Jacek M., to pięć lat więzienia.
Czytaj więcej na kolejnych slajdach - posługuj się klawiszami strzałek, myszką lub gestami.

Brak znamion czynu zabronionego
Przypomnijmy, że Jacek M. był też oskarżony o nawoływanie do nienawiści wobec Żydów oraz Ukraińców w związku ze swoim wystąpieniem podczas manifestacji 11 listopada 2016 roku. Jednak Prokuratura Krajowa nakazała wycofać z sądu akt oskarżenia i uzupełnić śledztwo. Kiedy wrocławscy śledczy przygotowali nowe, uzupełnione i rozszerzone zarzuty sprawę przeniesiono do Białegostoku. Tutaj została umorzona w październiku 2019 roku. Śledczy uznali, że „czyn nie zawiera znamion czynu zabronionego”.