
Zieliński się bawi
Długo czekaliśmy na to, aż Piotr Zieliński zacznie prezentować w kadrze podobny poziom jak w klubie. No i wygląda na to, że chwila ta w końcu się zbliża. W Tiranie pomocnik Napoli nie miał co prawda udziału w akcji bramkowej, ale w kilku innych mocno dał się we znaki rywalom, którzy musieli uciekać się do fauli, by go powstrzymać. Rozgrywał, z dużą swobodą dryblował. Nie ograniczał się przy tym tylko do ofensywy, bo na samym początku meczu skasował w naszym polu karnym akcję rywali, a potem dosadnie dał do zrozumienia co myśli o takim braku koncentracji.

Odrobiona lekcja z Warszawy
Po meczu w Warszawie najwięcej zastrzeżeń był do naszej gry w środku pola, bo pozwalaliśmy Albańczykom zdecydowanie na zbyt wiele. W Tiranie już się to nie powtórzyło. W pierwszych minutach atakujący wysokim pressingiem rywale sprawili nam co prawda trochę problemów, a i pomysł rozgrywania od tyłu z wykorzystaniem Grzegorza Krychowiaka okazał się... ryzykowny. Im dłużej trwało jednak to spotkanie, tym wyraźniejsza była nasza przewaga. Pozostaje liczyć, że Biało-Czerwoni będą w stanie pokazać to również w meczach z silniejszymi rywalami.

I tylko kapitana trochę szkoda...
Bo to był trzeci z rzędu mecz w tych eliminacjach, w którym Robert Lewandowski nie zdołał trafić do siatki. Krótko kryty przez obrońców rywali i bezlitośnie wygwizdywany przez albańskich kibiców nasz kapitan zrobił jednak swoje. Absorbował Albańczyków na tyle, że więcej swobody mieli inni. Nie tylko napastnicy. Trochę tylko może szkoda sytuacji z końcówki pierwszej połowy, kiedy zamiast szukać strzału niepotrzebnie szukał przed polem karnym Zielińskiego. Zwycięzców się jednak nie sądzi.