
Szymon Żurkowski (AC Fiorentina)
Jeszcze w czerwcu był pewniakiem Michniewicza. Walczył na boisku, rozgrywał piłkę, był cennym wzmocnieniem polskiej kadry. Wrócił jednak z wypożyczenia z Empoli do Fiorentiny i przestał grać. Za duża konkurencja w składzie sprawiła, że Polak nie wchodzi nawet z ławki rezerwowych.
- Martwi mnie sytuacja Szymona Żurkowskiego. Sprawy potoczyła się tak, że został w klubie, jest duża konkurencja, wielu znakomitych zawodników. Na pewno w listopadzie, jeżeli nie będzie grał, będziemy mieli dylemat - przyznaje selekcjoner.
Czy środek pola może sobie pozwolić na takie osłabienie? Jesli pozycja Żurkowskiego w klubie nie wzrośnie, nie będziemy mieli innego wyjścia.

Jakub Kamiński (VfL Wolfsburg)
W ostatnich meczach Wolfsburga tylko "łapie ogony". W jedynym zwycięskim meczu nie wstał z ławki. W pierwszym składzie wybiegł tylko raz, w zremisowanym meczu 0:0 z Schalke. To zupełnie inna sytuacja Polaka, który przecież w sparingach kreował okazje bramkowe i często grał chociaż te 45 minut w meczu.

Tymoteusz Puchacz (Union Berlin)
Z pewnością decyzja o niepowołaniu Puchacza nie była dla selekcjonera łatwa. W przeszłości "Pucha" pracował już z selekcjonerem w młodzieżowej reprezentacji. Lewy obrońca nie dał jednak żadnych argumentów, żeby znaleźć się na najbliższym zgrupowaniu. Sytuacja Polaka w Unionie Berlin jest coraz gorsza. Urs Fischer nie widzi Puchacza w swojej wizji budowania składu stołecznego klubu.

Krzysztof Piątek (US Salernitana)
Wszyscy jego konkurenci w ataku strzelają. Lewandowski wykręca rekordy w Barcelonie, Milik ma atomowe wejście do Juventusu. Za oceanem bramki zdobywa również Karol Świderski, a i strzelanie Adama Buksy w Lens jest kwestią czasu. Jeśli Piątek - po powrocie na włoskie boiska - nie osiągnie skuteczności sprzed trzech lat, nie ma co liczyć na wyjazd do Kataru.