
Podobne telefony odbierali też pracownicy łódzkiego urzędu wojewódzkiego. Dzwoniący chcieli otrzymać dla przyjętych do domu Ukraińców dofinansowanie „za osobodobę” ich pobytu. Tłumaczyli, że samorządy organizujące miejsca pobytu w hotelach czy ośrodkach wypoczynkowych dostają publiczne pieniądze. - Niestety nie mamy możliwości przekazać pieniędzy prywatnym osobom. Dlatego apelujemy, aby odruch serca był przemyślany. Nie wiemy przecież ile ta sytuacja potrwa – wyjaśnia Dagmara Zalewska, rzeczniczka prasowa wojewody łódzkiego. Jak dodaje miejsc w organizowanych centralnie ośrodkach nie zabraknie. A warunków w oferowanych prywatnie kwaterach urzędnicy nie mają nawet jak zweryfikować.
Media cytowały też relację z przejścia granicznego w Medyce absolwentki łódzkiej szkoły filmowej. Kobieta zrobiła zdjęcia stert ciuchów leżących w pobliżu przejścia. Apelowała w mediach społecznościowych, by zamiast spontanicznie przywozić kolejne rzeczy, wesprzeć organizacje pomocowe. „Powstaje wysypisko, które rośnie z każdą godziną. Jedzenie się marnuje. Ubrań i butów jest za dużo, często nieadekwatne. Jeśli spadnie deszcz - zniszczą się” - alarmowała na Facebooku.
CZYTAJ DALEJ>>>
.

Podobne prośby zaczęły pojawiać się coraz częściej. W tym tygodniu władze Łodzi zaapelowały, by nie przynosić już więcej ubrań. Okazało się, że jest ich zbyt dużo.
Także liczni kierowcy z Łódzkiego, którzy prywatnymi samochodami jechali na granicę po bliskich i obcych, nie zawsze mogli pomóc. Nie tylko dlatego, że obciążali i tak zatłoczone lokalne stacje benzynowe. Łódzki radny Bartosz Domaszewicz (KO) wraz z przyjaciółmi i kilkoma innymi radnym zorganizował konwój ponad 40 aut, które we wtorek zawiozły na granicę dary, a w drodze powrotnej przywiozły 137 osób do Łodzi. Jak przyznaje na granicy zauważył wysoki poziom dezorganizacji. - Jest dużo osób, które chcą pomagać i zero osób, które to koordynują – mówi. Jak przyznaje Ukraińcy bali się wsiadać do prywatnych samochodów, nawet jeśli kierowcy oferowali im darmową podwózkę. - My przygotowaliśmy ulotki, mieliśmy też identyfikatory informujące, że w akcji biorą też udział samorządowcy z Łodzi – wylicza Domaszewicz.
CZYTAJ DALEJ>>>
.

Szczęśliwie razie nie ma sygnałów, żeby ktoś w regionie łódzkim tworzył fałszywe zbiórki i próbował w ten sposób wyłudzić pieniądze. Ale łódzka policja nie ma wątpliwości, że osoby oszukujące na „legendę” o pomocy dla Ukrainy wcześniej czy później się znajdą. - Podobnie było w czasie pandemii COVID-19. Świat był w szoku, ludzie chcieli pomagać, a znaleźli się ludzie, którzy chcieli to wykorzystać – mówi asp. sztab. Radosław Gwis z biura prasowego KW Policji w Łodzi. Dlatego łódzka policja regularnie publikuje ostrzeżenia i porady dla darczyńców. Główna rada to taka, by wspierać znane od dawna organizacje pomocowe, które oprócz wiarygodności mają też doświadczenie w prowadzeniu tego typu akcji.
Tomasz Kopytowski z Caritas także uważa, że pomoc trzeba dziś prowadzić tak, by naprawdę zaspokajała potrzeby uchodźców i planować ją długofalowo. - Nadszedł czas, by przestać przynosić do organizacji pomocowych wszystko, co nam przyjdzie do głowy – mówi Tomasz Kopytowski z Caritas.
CZYTAJ DALEJ>>>
.

Jak przyznaje ludzie do akcji pomocowych lubią wyciągać z szaf to, co im zalega, w tym palta po dziadkach czy własne ubrania sprzed kilkudziesięciu lat. - Przynoszą rzeczy brudne, stare, których sami też nie chcieliby nosić – wylicza Kopytowski. Tymczasem uchodźcy też chcą ubierać się normalnie i ładnie. - Pamiętajmy, że najwięcej dzieci i nastolatków jest wykluczonych z grupy rówieśniczej dlatego, że wygląda inaczej lub ma gorsze ubrania. Nie róbmy dodatkowych obciążeń osobom, które przyjeżdżają do nas w traumie – wyjaśnia.
Zareagował też łódzki magistrat. Władze Łodzi nadal przyjmują dary, m.in. żywność o długim terminie przydatności do spożycia, środki higieniczne, parafarmaceutyki. Ale teraz koncentrować się teraz będzie na pomocy Ukraińcom, którzy już przyjechali do Łodzi często z jedną walizką ręku i muszą tu jakoś ułożyć sobie życie. Takich osób jest w mieście już kilka lub kilkanaście tysięcy. Dlatego w tego punkcie informacyjnym w pasażu Schillera będą mogli otrzymać nie tylko podstawową żywność, ale też informacje o formalnościach i o możliwości podjęcia pracy.
CZYTAJ DALEJ>>>
.