kartka z kalendarza/ Pitawal podlaski. Ferajna z Chanajek

Włodzimierz Jarmolik
FOT. NAC
W przedwojennej Polsce fałszowanie pieniędzy, a zwłaszcza dolarów było zajęciem szczególnie ryzykownym. Za jego uprawianie sądy wlepiały sprawcom bardzo wysokie wyroki.

Śmiałków jednak nie brakowało. Liczyli oni na szczęście, zdobycie fortuny i udaną ucieczkę za granicę. Na ówczesnym bruku białostockim sławę w tym niecnym procederze zyskał niejaki Salomon Jenielew o przezwisku Rudy, skromny zdawałoby się, 40-letni majster brukarski. Terytorium jego działalności były Chanajki, żydowska - dziś nieistniejąca - dzielnica miasta.

Policja bezradna

Swoje fałszerskie działania Jenielew rozpoczął jeszcze w połowie lat 20. Wkrótce jednak zorganizowana przez niego szajka została rozbita przez policję. Poniektórzy członkowie poszli siedzieć. M.in. Berek Lew, zwany Kozą i brat Jenielewa Jochel. Szef jednak ocalał. Nie było przeciwko niemu wystarczających dowodów. Kiedy sprawa nieco przycichła, Rudy znowu zabrał się za swój trefny interes. Tym razem spiknął się z doświadczonymi drukarzami z Warszawy.

On organizował bezpieczne miejsca do drukowania fałszywych banknotów, stołeczni fachowcy precyzyjnie je wykonywali. Policja białostocka przez pięć lat była bezradna wobec zalewu fałszywek w mieście i okolicy.

Komisarz Piniński

Jenielew często bywał w stolicy. Zatrzymywał się wtedy u Jakuba Iglickiego, fabrykanta chusteczek, notowanego kombinatora. Stołeczni śledczy doszli też do wniosku, że szajka fałszerzy musi mieć wtyczkę w białostockim Urzędzie Śledczym. Podejrzenie padło na Josela Siedleckiego, funkcjonariusza mocno zaangażowanego w aferę dolarową. Trop okazał się dobry. Odkryto, że Siedlecki to ni mniej ni więcej tylko szwagier Jenielewa. W ten sposób wyjaśniła się tajemnica pasma porażek białostockiej kryminalnej.

Warszawiacy działali dalej. Komisarz Władysław Piniński, kierownik sekcji podsłuchów telefonicznych przez 5 miesięcy sprawdzał wszystkie rozmowy prowadzone z telefonu Iglickiego. Z kolei agent Nesterowicz wszedł w kontakt z Josifem Buchbinderem, członkiem szajki fałszerzy, a swoim dawnym konfidentem. Ten za 5 tys. złotych zgodził się sprzedać kumpli. Inni agenci, udając dopiero co wypuszczonych z więzienia na Mokotowie fałszerzy, dotarli do innych koleżków Jenielewa.

Szef za kratami

Los białostocko-warszawskiej szajki był już przesądzony. Latem 1930 r., w ciągu tygodnia, policja kryminalna aresztowała 16 osób. Za kratki trafił też sam szef Salomon Jenielew.

Proces szajki rozpoczął się w kwietniu 1931 r. Był głośny nie tylko w Białymstoku, pisała o nim prasa w całym kraju. Trafił na łamy krakowskiego „Tajnego Detektywa”. Wyroki były bardzo wysokie. Jenielew i jego najważniejsi pomagierzy dostali po 12 lat paki. Po apelacji w Warszawie niektórym złoczyńcom karę zmniejszono do 9 i 6 lat. Wyrok dla rudego brukarza z Białegostoku pozostał niezmieniony.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Najlepsze atrakcje Krakowa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze 1

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

w
www.atujest
Dzisiaj nie muszą fałszować. Dzisiaj uchwalają tylko odpowiednie ustawy i kasa płynie do kieszeń zgodnie z prawem. 😡
Wróć na i.pl Portal i.pl