To miał być dzień jak każdy inny. Radosław Łyszczak obudził się, pośpiesznie ubrał, pożegnał ze swoją dziewczyną. I wybiegł na pobliski przystanek "Powstańców Wielkopolskich" w Podgórzu. Tam miał wsiąść w tramwaj nr 13, którym codziennie dojeżdżał do swojej pracy w Bronowicach.
Czy 21-latek faktycznie wsiadł do tramwaju - tego nie wiadomo. Pewne jest jednak, że do pracy nie dotarł. - Przed jedenastą zadzwonił do mnie szef Radka, właściciel sklepu internetowego, w którym pracuje - opowiada zdezorientowana Olga Mazurek, dziewczyna Radka. - Okazało się, że nie pojawił się w pracy. Od razu wiedziałam, że wydarzyło się coś złego - dodaje łamiącym się głosem. - Telefon Radka nie odpowiadał.