
Pod czarnym sztandarem
W 1903 r. powstaje w Białymstoku pierwsza grupa anarchistów-komunistów; działa krótko, lecz w 1904 r. jej członkowie przeprowadzają kilka zamachów, m.in. na przedsiębiorcę A. Khana. W 1905 r. formuje się nowa grupa terrorystyczna "Czarny Sztandar", w sierpniu tego roku dochodzi do zjednoczenia mniejszych organizacji w grupę "Internacjonał". Jej dziełem są zamachy na kawiarnie hotelu "Bristol" i kantor bankiera Szereszewskiego w Warszawie (1906). Działalność "Internacjonału" kontynuują orgzanizacje "Wolność", "Śmierć", "Przełom", "Bor’ba", "Czerwona Chorągiewka", "Chleb i Wolność". Do innego, niekomunistycznego nurtu anarchizmu w Polsce należały organizacje "Zmowa Robotnicza", "Terroryści-Rewolucjoniści" i "Rewolucjoniści-Mściciele". Członkowie dwóch ostatnich wywodzili się z polskich partii socjalistycznych. "Rewolucjoniści-Mściciele" działali bardzo aktywnie, mając na swym koncie, w okresie 1910-1912, ponad sto napadów.

Strzały w II Rzeczypospolitej: Niewiadomski w Zachęcie
Młodziutka, niepodległa Polska ledwo otrząsnęła się z koszmaru I wojny, a znów usłyszała strzały. 16 grudnia 1922 w gmachu Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych w Warszawie malarz Eligiusz Niewiadomski Strzela trzy razy z rewolweru, raniąc wybranego 5 dni wcześniej przez Zgromadzenie Narodowe prezydenta RP, Gabriela Narutowicza. Ten zamach poprzedziła kampania nienawiści w prawicowej prasie, a nawet przesyłanie pogróżek pod adresem prezydenta. Niewiadomski został natychmiast schwytany. 30 grudnia 1922 skazano go na karę śmierci, a miesiąc później, 31 stycznia 1923 rozstrzelano.

Strzały w II Rzeczypospolitej: Zabójstwo na Foksal
Kolejne strzały padły 11 lat później: 15 czerwca 1934 przed budynkiem Klubu Towarzyskiego przy ulicy Foksal w Warszawie śmiertelnie postrzelony został minister spra wewnętrznych, Bronisław Pieracki. Zamachu dokonał członek Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, Hryhorij Maciejka. Na skutki nie trzeba było długo czekać. Trzy dni po zabójstwie Pierackiego ukazało się Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 17 czerwca 1934 r. w sprawie osób zagrażających bezpieczeństwu, spokojowi i porządkowi publicznemu. Na jego mocy utworzono obóz w Berezie, a sam dokument umożliwiał zamykanie tam osób, których działalność lub postępowanie daje podstawy do przypuszczenia, że grozi z ich strony naruszenie bezpieczeństwa, spokoju lub porządku publicznego. To oznaczało, że do obozu można było wysłać niemal każdego, bez udowodnienia mu jakiejkolwiek winy.

Hitler mógł zginąć w Warszawie
Jesień 1939 roku. W podbitej przez Wehrmacht Polsce kapitulują ostatnie walczące oddziały WP i punkty oporu. 5 października do zajętej przed tygodniem Warszawy przybywa sam Adolf Hitler, by odebrać tam defiladę zwycięstwa. Wódz Trzeciej Rzeszy, tryumfalnie mknąc swą odkrytą limuzyną ulicami polskiej stolicy, nie wie, że mimo towarzyszącej mu silnej eskorty jest o włos od śmierci.
Trasa przejazdu kolumny Führera wiedzie Nowym Światem. W pobliżu skrzyżowania tej ulicy z Alejami Jerozolimskimi wykopano we wrześniu rów przeciwczołgowy. Teraz jest on prowizorycznie zasypany. Niemcy nie zdają sobie sprawy, że pozostało w nim... pół tony trotylu oraz pociski artyleryjskie. Zaś polskie podziemie doskonale o tym wie. Więcej nawet - zamierza wykorzystać ten śmiercionośny depozyt do przeprowadzenia zamachu. Należący do Służby Zwycięstwu Polsce oficer saperów ukrywa się w pobliskim, zrujnowanym domu, z którego wiedzie kabel do detonatora umieszczonego przy ukrytym ładunku wybuchowym. Kawalkada Hitlera nadjeżdża...
Ale nic się nie dzieje. Do dziś nie wiemy dokładnie, dlaczego przygotowany zamach nie doszedł do skutku. Jedna z wersji głosi, że saper nie otrzymał odpowiedniego rozkazu, którego nie wydano w obawie przed niemieckimi represjami. Inna - że Niemcy oczyszczając trasę przejazdu Führera usunęli obserwatorów, którzy mieli w odpowiedniej chwili uprzedzić oficera. Jak było naprawdę, nie dowiemy się zapewne nigdy. Tak czy inaczej, planowany zamach nie powiódł się, a historia świata potoczyła się znanym nam torem. Niewiele brakowało!