
Po skończeniu łódzkiej Szkoły Filmowej związał się z łódzkim Teatrem Powszechnym. Był mu wierny od 1958 roku do dnia śmierci.

- Miałem cudowną sytuację – mówił nam w ubiegłym roku w wywiadzie Michał Szewczyk. - Dyrektorzy się zmieniali, a ja zostawałem. Miałem propozycję z teatru im. Jaracza. Gdy nie było już Kazimierza Dejmka także do teatru Nowego. Już na studiach występowałem w Teatrze Powszechnym. Bardzo dobrze się czułem w tym teatrze. Nadal tam od czasu do czasu występuje.

Wielu starszych łodzian pamięta Michała Szewczyka z występów we wspomnianym radiowym „Wesołym autobusie”, który cieszył się ogromną popularnością.
- Co tydzień pojawialiśmy się w programie pierwszym Polskiego Radia, w godzinach najlepszej słuchalności – opowiadał nam aktor. -Czasami popularniejsi od nas byli tylko „Matysiakowie”. Z „Wesołym Autobusem” jeździliśmy po całym kraju. Występowaliśmy między innymi w różnych dużych zakładach przemysłowych, czasem w remizach strażackich. Mieliśmy cudowne recenzje. W tym PRL-u w „Wesołym autobusie” udało się przemycić tyle krytycznych spraw dotyczących naszej rzeczywistości. Związanych m.in z gospodarką. Byliśmy jak dziś Elżbieta Jaworowicz z programu telewizyjnego „Sprawa dla reportera”. Z „Wesołym autobusem” pracowało wielu dobrych literatów, muzyków. Teksty pisano na „gorąco”.

Michał Szewczyk zagrał między innymi jedną z głównych ról w pierwszym polskim serialu „Kapitan Sowa na tropie”. Grał Albina, który pomagał rozwiązywać zagadki kryminalne tytułowemu kapitanowi Sowie. W tej roli oglądaliśmy Wiesława Gołasa. Wiele osób pamięta go jako Michała w serialu „Samochodzik i templariusze”.